sobota, 27 czerwca 2015

Przepraszam, panDa trzy?

Całe trzy lata nauki i szalonego studenckiego życia zbliża się ku końcowi. W szalonym tempie czerwca, wielu z nas walczyło o wypełnienie wszystkich luk w indeksach oraz wydrukowanie pracy, która oceni nasze starania. Czy jednak atrakcyjna okładka z napisem PRACA LICENCJACKA świadczy o wyższym wykształceniu?


Nie od dziś wiadomo, że tyle ile kierunków oferowanych przez Wyższe Uczelnie, tylu znawców w postaci absolwentów. Brak jakiegokolwiek dobrego zdania na temat ukończonych studiów zdaje się być dzisiaj oczywiste. Nie spotkałam się chyba nigdy z osobą, która wypowiedziałaby się pozytywnie na temat tego, co studiowała. "kierunek nieprzyszłościowy, nie ma po nim pracy, bez znajomości nie da się rady" to komentarze, należące do tych najczęściej wymienianych. A jednak w jakimś celu większość z nas świadomie dokonała wyboru odnośnie tego, gdzie będziemy marnować swój wolny czas. Wybór był prosty: studia dzienne (które z niemiecką precyzją na pierwszym roku rzeczywiście takie były, z każdym kolejnym stawały się być bliżej idei: sporadycznych) bądź studia zaoczne, które dają niektórym możliwość odpoczynku w tygodniu i nauki w weekendy od świtu do zmierzchu. Zawsze była też perspektywa, nie wybrania niczego bo przecież studia i tak nie mają sensu...





Ostatni miesiąc oznaczał się w życiu studentów zmierzeniem się z tzw. sesją letnią, która jest o tyle stresująca, iż w momencie oblania jakiegoś egzaminu, nieuchronnie pojawia się wizja poprawki wrześniowej. Jako, że student bez kampanii wrześniowej to ponoć nie student, ta wizja jest już mniej stresująca. Znacie to uczucie biegania z indeksami, brudnymi od wylanej kawy po piętrach swojego wydziału, aby kolejny raz potwierdzić tezę, iż dyżury pracowników nie są obowiązkowe? Zmieniać pracę po raz dziesiąty, ponieważ Wasz promotor z dnia na dzień zmienił swoją koncepcję? Ze stresu zapomnieć, że na  egzamin pisemny przydałaby się kartka i długopis? Wśród damskiej części  czasami logika wydaje się być aż nadto zrozumiała bo każdy z nas wie, dlaczego zbyt krótka spódniczka na egzamin ustny jest fopa?

Czy dzięki posiadaniu tytułu oraz dyplomu ukończenia studiów I stopnia ludzie stają się mądrzejsi od tych, którzy tego trudu nie podjęli? Czy brak kolejnych pozycji w liście ukończonych szkół nie wypada blado w CV? Czy w XXI wieku warto podjąć się nowych wyzwań i sprawdzenia na własnej skórze jak wygląda studenckie życie od kuchni? Czy każda kolejna pieczątka na legitymacji studenckiej nie sprawia, iż nasze życie staje się ciut tańsze za pomocą przywileju użytkowania zniżek? Wydaje mi się, że młodzież często obawia się decyzji odnośnie podejmowania  kolejnych (naukowych) wyzwań ze strachu przed klęską.



Jako, że miesiąc jeszcze się nie skończył, a dopóki piłka grze, dopóty walka trwa! Życzę wszystkim mądrych myśli, dużo wytrwałości i cierpliwości, aby później mogli zbierać owoce swoich plonów!

Mad.


Czytaj także: http://fitmadmara.blogspot.com/2015/06/mae-zbrodnie-studenckie.html




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz