środa, 10 czerwca 2015

Małe zbrodnie studenckie

Od czerwca każdy student Uniwersytetu Śląskiego budzi się z oddechem przypominającym: SESJA IS COMING. Telefon już huczy od wiadomości: O której godzinie egzamin? W jakiej sali? Umiesz coś? Na portalach społecznościowych trwa transfer linków z chomikuj. Czy masz jakieś notatki? Gdzie jest skrypt? Gorączka letniej nocy trwa w najlepsze.

Studenci próbują pomóc sobie, aby "pan-da-trzy" nie stało się tylko wakacyjnym marzeniem. Gdy data egzaminu jest wstępnie ustalona, nauka mniej lub bardziej przyswojona, pora znaleźć swojego wykładowcę. Przecież jeszcze trzeba uzyskać wpis z zaliczenia. Twój wykładowca - czasami możesz zapomnieć jak wygląda, ale od czego masz rodzinę. Wujek Google jak zawsze niezastąpiony. Pamiętaj, że jak doktor to bez kropki, a jak profesor to koniecznie nie zapomnij tak rzec. Magistra możesz pominąć, bo choć taki jest cel Twoich studiów, ten tytuł stracił już na znaczeniu. Czasem może zdarzyć się, że Twój wykładowca jest człowiekiem-widmo, a znaleźć go poza wyszukiwarką w internecie, graniczy z cudem. Teraz przydałoby się, abyś sprawdził, jakie dni należą do jego dyżurów. Wykładów co prawda już nie ma, ale przyznaj się przed sobą - ile razy zdarzyło Ci się na nie uczęszczać? Wiem, jak bardzo chciałeś spędzić w taki sposób półtorej godziny swego życia. Jakoś częściej jednak zdarzały się sytuacje ważniejsze. Deszcz, wiatr, niewyspanie, kot brata cioci w domu, włączone żelazko, niewłączone myślenie - to fakty uniemożliwiające spokojne wchłanianie wiedzy. Odetchnąłeś, bo natrafiłeś na swojego wykładowcę. Może Cię nie kojarzyć, ale przecież jesteś humanistą, Twoja erudycja i elokwencja pozwoli Ci wyjść cało z każdej opresji: Panie Doktorze, zapomniałem wpisać się na listę obecności... ale oczywiście, pamiętam każdy temat z zajęć.


Kolejka do gabinetu przypomina tę PRLowską. Uśmiechasz się w myślach na słowa Twojej babci: Ty się nie znasz, za moich czasów było inaczej. Może i prawda, aktualnie towarem zamiast żywności, są wpisy. Wszyscy rywalizują o miejsce w szeregu. Jeden wychodzi na papierosa, drugi zajmuje mu miejsce. Chcesz wejść do gabinetu omijając kolejkę? Ja też na chwilę, tylko jedno słowo. Ty byłeś tu wcześniej? Ja też tu stoję od wczoraj. Wpisy do indeksu to również interesująca kwestia. Uczelnia Wyższa - renomowana, nowoczesna, nietuzinkowa. Uniwersytet w Katowicach, wiele wydziałów, najlepsi profesorzy - Ty musisz stać i czekać na podpis, który przyda Ci się jedynie to udowodnienia Twoim wnuczkom: Ty się nie znasz, za moich czasów było inaczej. Słyszałeś, że na Twojej uczelni łącznie studiuje 35 tysięcy osób? Cieszysz się, bo w czasie sesji zauważasz w końcu swoich kolegów z zajęć, których nie widziałeś od czasu ostatniej kampanii wrześniowej. Nagle wszyscy spotykają się na papierosie przed wydziałem - przed którym tylko przypominam - palić nie można. Kto by się tam przejmował, who cares. Student może. Student zarobiony, zestresowany i zniecierpliwiony. Frustracja sięga zenitu, obok skryptów, to w tym czasie kolejny niezbędny element. Wyczekujesz wielu godzin na swojego wykładowcę, aby następnie dowiedzieć się, iż jego dyżur został odwołany, a profesora możesz znaleźć w jego innej pracy. Spacer do Radia? Wycieczka do Telewizji? Dlaczego nie! W końcu jesteś młody, zamiast wyjazdu na Erasmus, zafunduj sobie czerwcową pogoń za wpisem. Przecież sport to zdrowie. Maraton w czasie sesji jest źródłem endorfin i tlenu.


Jeśli udało Ci się uzyskać wpis, to masz za sobą połowiczny sukces. Jeśli napisałeś egzamin, to można stwierdzić, że rozpocząłeś wygrywanie życia. Teraz tylko wyczekiwanie na ocenę, bo przecież tydzień czy miesiąc oczekiwania nie robi żadnej różnicy. Szczęśliwi czasu nie liczą. W końcu możesz odłożyć do szafy swój najlepszy garnitur, spalić notatki i cieszyć się faktem, że jeszcze do października masz szansę być pełnoprawnym studentem. Studenckie życie w wakacje oznacza to, co najlepsze: korzystanie z wszelakich zniżek. No i co dalej? Do zobaczenia na kolejnej sesji. Nie zapominając oczywiście o najlepszym systemie USOS, który rodzi podobną frustracje jak owa sesja. I jak wiadomo, od nowego roku akademickiego - nowe wyzwania i nowe postanowienia. Będę uczęszczać na każde zajęcia, będę systematyczny i odpowiedzialny.


Relacja student-wykładowca to suma błędów i niedopowiedzeń. Student w swoim zabieganiu zapomina uczęszczać na zajęcia, a później nie wiadomo z jakich powodów wymaga się od niego zaliczenia nieobecności. Wykładowca choć patrzy przychylnie na swojego podopiecznego, nieraz zapomina jak to było mieć dwadzieścia lat. Humaniści traktowani są czasem jak pół mózgi oczekujący nie wiadomo czego... ale bardzo mocno. Mimo, że nie wszyscy studenci wyznają stereotypowe: ZDAĆ, ZAKUĆ, ZAPOMNIEĆ wszyscy traktowani są tak samo. Czas sesji wymaga od wszystkich podwójnych pokładów energii. Szkoda tylko, że w tym okresie nie wszyscy o tym pamiętają. Na kolegów-studentów patrzymy jak na wrogów, którzy chcą zająć miejsce w kolejce. Na wykładowców patrzymy po raz pierwszy z zadziwieniem: On naprawdę tak wygląda? Wykładowcy zaś patrzą na nas jak zdziczałe ludziki, które za bardzo nie wiedzą po co przyszli, a tym bardziej dokąd zmierzają.


A ja powiadam Wam - koleżanki i koledzy, spójrzcie bardziej przyjaźnie na siebie. Za kilka lat, okres studiów będzie najbardziej pożądanym wspomnieniem. A ten upierdliwy wykładowca, będzie przywoływany z uśmiechem.
A jakie są Twoje małe zbrodnie studenckie? Co chciałbyś zmienić w swojej uczelni?

Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz