Dla wielu początkujących dziennikarzy był autorytetem jak ze zwykłego miasta dostać się do stolicy. Dla ludzi rządnych informacji, był mentorem, który każdego wieczoru sygnalizował na co warto zwrócić uwagę. Człowiek, który wygrał walkę z nowotworem, na oczach całej Polski przegrywa walkę z mediami, dla których poświęcił swoje całe życie.
Kamil
Durczok czyli Redaktor Naczelny Faktów TVN. Przez wiele lat swojej
dziennikarskiej drogi pokazywał swoim pracodawcom jak i widzom, że można być
jeszcze lepszym człowiekiem i pracownikiem. Szkoląc swój warsztat,
zdobywał coraz to wyższe szczyty kariery. Dla mnie samej był on ikoną dziennikarstwa. Człowiek pochodzący z mojego miasta, który swoje pierwsze kroki w tym bardzo wymagającym zawodzie stawiał w radiu Uniwersytetu Śląskiego. Większość początkujących dziennikarzy (tak jak on) za wszelką cenę, chcą dojść do ziemi obiecanej zwanej TVN. Na ile marzenia pokrywają się z brutalną rzeczywistością? Czy bycie "szefem wszystkich szefów'' nie wyzwala w ludziach złych emocji, coraz to większej chęci posiadania pieniędzy i sławy? Czy władza i przywilej zarządzania ludźmi, nie tylko w teorii nie rodzi sobie prawa do bycia nietykalnym? Przyjrzyjcie się historii o człowieku, który wznosił się wysoko, ale jeszcze szybciej spadał.
(http://fitmadmara.blogspot.com/2015/02/dziennikarstwo-od-kuchni.html#more) - to temat rodem ze słabej telenoweli już niekoniecznie.
Opublikowano całe działania śledcze, które na celu mają udowodnienie, że wszystkiemu winien jest Kamil Durczok. To on molestował i namawiał swoje podopieczne do bliższych kontaktów, a w trakcie pomieszkiwał w bezpruderyjnym mieszkaniu pełnym białego piasku i zabawek 18 +. Pan Redaktor Naczelny WPROST (Sylwester Latkowski) rozpoczął swoją własną, osobistą wojnę z szeroko pojętym dziennikarstwem, a na główny cel obrał innego redaktora naczelnego, najbardziej popularnej telewizji. Temat mobbingu i znęcania się psychicznie nad swoimi pracownikami jest bardzo istotny z punktu widzenia człowieczeństwa - ten zarzut jest bardzo poważny i osąd w tej sprawie powinien być wydany sprawiedliwie. Jeśli zaś chodzi o prywatne śledztwo tygodnika w sprawie mężczyzny, który w podwójnym kapturze uciekał ze znanego osiedla w Warszawie, jest to zaprzeczeniem etyki pracy dziennikarza. Wydając wyrok w sprawie osoby znanej publicznie, powinny liczyć się fakty, a nie jego życie prywatne. W bardzo dziwny sposób zostały powiązane te dwie - oddzielne a zaraz zbliżone tematycznie sprawy. Podczas dziwnego zbiegu okoliczności, w momencie wydania zarzutów o molestowanie w pracy - główny, a także jedyny podejrzany zostaje skojarzony z narkotykową i bezpruderyjną sprawą. Może to celowe działania, mające na celu odsunięcie króla od swojej monarchii?
Oczywiście sama nie przechodzę obojętnie obok takich artykułów. Szef rodem z najgorszych koszmarów jest na pewno zmorą w pracy. Bardzo ciężko jest pracować pod presją czasu i osób, które ciągle wymagają więcej, częściej krytykując niż chwaląc. To nie ujmuje umiejętnościom pracownika tylko jego słabej kondycji psychicznej i odporności na negatywne komentarze. Sama poniekąd doświadczyłam tego, więc wiem jakie bywa to krępujące dla młodej osoby. Oczywiście zgadzam się ze stwierdzeniem, że należy wiedzieć, gdzie postawić granice moralną, ale często nie działa to już w praktyce. Jestem bardzo ciekawa, kolejnego numery tygodnika i komentarzy ze strony innych dziennikarzy, którzy raczej nie są skłonni zabierać głosu w tej sprawie. Przecież ''wszyscy wiemy o kogo chodzi".
"Przecież, z warsztatowego punktu widzenia tekst o Durczoku, to nieogarniona bieda z nędzą. Z dziennikarstwem śledczym ma on tyle wspólnego, co serial o Kiepskich z filmami Kurosawy. Niewiarygodni informatorzy. Poza nimi nie ma źródeł (bo mnie uczono, że powinny być co najmniej dwa), nie ma nazwisk, nie ma faktów''.
Polecam tekst na ten temat Szymona Hołownii: http://szymonholownia.com/no-worries/
Mad.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz