"Aktor powinien mieć coś do powiedzenia, nawet jeśli ma niemą rolę." ~ Stanisław Jerzy Lec
Z pozoru do zawodu aktorki nie potrzeba nadzwyczajnych umiejętności. Wystarczy tylko perfekcyjna aparycja. A jeśli takowej nie ma, to zawsze można znaleźć chirurga z wyobraźnią. Może upiększyć oraz podciągnąć tu i ówdzie. I jeszcze tam również. Nawet słynna ikona lat 50. i 60. XX wieku Marylin Monroe kilka elementów swego ciała nie zawdzięcza Matce Naturze, a medycynie estetycznej.
Na czerwonym dywanie poruszają się z gracją, okryte kreacjami od najlepszych projektantów. Twarz przypomina kolorowankę. Wygląd bezbłędny. W końcu nic nie umknie oczom fotografów, którzy są wygłodniali sensacji. Nawet kolor paznokci czy odcień podkładu. Aktorki więc zanim ukażą się światu poświecają godziny, aby wyglądać oszałamiajaco. Chociaż jak przeciętna kobieta - czasem noszą dres, rozciągniety podkoszulek i mają wszystko tam, gdzie kończą się plecy. Konieczne jest więc przeistoczenie z ćmy na motyla. I doskonale im się to udaje. W końcu każdy dziennikarz na czerwonym dywanie wypytuje o ich stroje. Aktorka traktowana jest jak wieszak na ubrania. To chodząca reklama kosmetyków, sukni i zachowań. Czy kogoś interesuje co myśli... i czy w ogóle? Ależ oczywiście - Jak pani czuje się w swojej kreacji?
To również układ dwustronny. Dziennikarz zaciekawiony światem, może popisać się swoją pomysłowością w zadawaniu pytań. Przed wywiadem zmuszony jest zainteresować się daną postacią, aby móc poprowadzić z nią interesujący dialog. Bo skoro dziennikarz jak dotychczas miałby zadawać trywialne pytania - w co jesteś ubrana, jaką używasz szminkę i dlaczego Chanel? - Na jego miejsce mogłaby być postawiona dowolona osoba z ulicy, która byłaby w stanie potrzymać mikrofon. A w miejsce danej aktorki, obojętnie jaką kobiete znająca się na kosmetykach. W końcu makijaż i ubiór uczyni z każdego prawdziwą gwiazdę. Bo nie ma ludzi brzydkich, są ludzie biedni. Toteż na czerwonym dywanie każdy mógłby prezentować się nieskazitelnie. Ale nie każdy potrafiłby odpowiedzieć na niekonwencjonalne pytanie dotyczące właśnie tej artystki i właśnie jej roli.
Choć akcja rozpropagowana została przed Oscarami (za pośrednictwem Twittera), w 87 spotkanie gwiazd w Hollywood wpasowała się doskonale. To inspirujące również dla innych dziedzin życia. Nawet dla nas, nawet jeśli nie mamy czerwonego dywanu. W końcu zbyt często oceniamy ludzi powierzchownie. Zadbana dziewczyna poznana przypadkiem z pewnością jest niemądra i pusta... A może jednak nie? Może porozmawiać o czymś więcej niż "fajna z Ciebie laska". Może warto zauważyć to, co jest niewidoczne dla oczu. Ale z pewnością słyszalne dla uszów. Mózg. "Fajna" sprawa go mieć. Jeszcze "fajniejsza" z niego korzystać. So... AskHerMore, please.
"Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wysoko stawianych poprzeczek każdej natury. Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Nie poświęcę już ani minuty tym, którzy lubią manipulować. Postanowiłam więcej nie współpracować z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej. Nie pasuje mi plotkowanie. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę w świat pełen różnorodności i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie potrafią innych chwalić lub choćby dawać słów zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość." ~ M.Streep
Martyna.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz