środa, 18 lutego 2015

Seksualna rewolucja

Uwaga! To nie będzie tekst o Greyu. Z pewnością to nie będzie kolejny tekst o niczych pięćdziesięciu twarzach. Co to, to nie...

A jednak... nie mogłam się oprzeć. Wszyscy obrażają, krytykują i polemizują. A tak naprawdę prawie każdy wyszukuje już wolnego miejsca w kinie. Z ciekawości. Czy to film pornograficzny czy może kolejny romans? Czy to porno dla sfrustrowanych mamusiek czy może dla wyuzdanych nastolatek? A może to kolejna seksualna rewolucja, która gorszy tych pruderyjnych, których boli prawa ręka... od wypisywania hejtów? Sprawdźmy.







Powiązany artykuł: http://fitmadmara.blogspot.com/2014/01/christian-grey.html

Film od niespełna roku przed wejściem do kin, został już opisany i przedstawiony przez każde możliwe medium. Dziennikarze zastanawiali się nad obsadą aktorską. Na ile film jest inspiracją, a na ile odwzierciedleniem książki. Zastanawiali się jak reżyser pokaże historię wielkiej erotycznej miłości. Psychologowie zaś rozprawiali nad zjawiskiem seksualizacji społeczeństwa.

On tu rządzi! Czyli powrót do przeszłości. Przeszliśmy z  rodzin patriarchalnych na równouprawienienie. Z maskularyzacji społeczeństwa, na feminizm. Zburzyliśmy pojęcie duetu rodzinnego kobieta-mężczyzna na dowolne konfiguracje. W mediach zaczęły pojawiać się roznegliżowane niewiasty. W filmach akt stał się rzeczą zaskakującą, acz onieśmielającą oczy widza.

Seks nie jest kojarzony już tylko z łóżkiem i prokreacją. Seks to towar. Obok pieniędzy najbardziej pożądany. Nie dziwi nas więc kobieta reklamująca części samochodowe. Półnaga. Im więcej, odkryje tym lepiej. Slogany reklamowe zawierają w sobie niezliczoną ilość podtekstów. Zapomnieliśmy o wdzięcznym słowie na litere T. Ze słownika wymazaliśmy tajemniczość. Dlaczego? Ponieważ nie burzy nas seksualność innych osób. Jesteśmy nią zaciekawieni. Perwersja to temat tabu, więc chętnie podebatujemy o życiu innych. Przykładem Durczok i jego "seksualna" afera (WPROST nr. 8) - erotyczne zabawki pozostawione w mieszkaniu znajomej. No jak to, szanujący się dziennikarz wyprawia takie rzeczy?! Oceniamy moralność, a raczej amoralnosć innych. Jesteśmy w tym fachu najlepszymi sędziami, seksuologami, psychologami i policjantami. Każdy ma magistra.



Żono moja! Żona była kiedyś podporządkowana swemu mężczyżnie. Miała swoje prawa, lecz zminimalizowane do trybu dom-dzieci-mąż. Większość kobiet nie stawiała oporu. Nie musiały podejmować kluczowych decyzji, walczyć o byt i jakość życia rodzinnego. To mężczyzna był panem domu i panem sytuacji. Można przypuszczać, że kobiety w takim układzie czuły się bezpieczne. Nie ponosiły konsekwencji za swoją niewiedzę. Rodzinny ład dotyczący finansów należał  do tego, kto przynosił wypłatę. Toteż mężczyzna był odpowiedzielny za jestestwo swoich "podopiecznych".

Pisarka przedstawiła życie Christiana i Any jako nową-starą rzeczywistość. Mężczyzna chce przyporządkować sobie kobiete, zdominować jej charakter. Zostawia jej jednak pole do zawodowego i erotycznego popisu. Przedstawione postaci są więc niejako powrotem do przeszłości, z zachowaną nowoczesnością. Bo kobiety mimo swej kruchości, potrafią rządzić i mają swoje pragnienia. Tak jak panowie mają swoje fantazje i swoje perwersje. Sęk w tym, że zostałyśmy onieśmielone przez świat.

W końcu najstarszym zawodem jest prostytucja, a kobieta która ma większy termperament przeważnie zostaje nazwana nimfomanką. Tylko, że nimfomania to poważny problem, a nie (nie)zwykła chęć dotyku i pragnienia poznawanie siebie i partnera. W końcu conbitta (kobieta) z dialektu toskańskiego to w dosłownym znaczeniu "istota lubiąca się przytulać".



A panowie? Większość marzy o pięknych modelkach z okładek i to z nimi wiąże fantazje. Zapominając, że obok mają partnerke, która pobudzona, może spełnić niejedną grzeszną myśl. Mężczyżni zaczynają być zawstydzeni otwartością kobiet. Boją się ich seksualnej świadomości. Kobiety zaczynają wiedzieć czego pragną i co ich satysfakcjonuje. Nie łatwo je zadowolić, a tymbardziej zaskoczyć. Panowie przy sobie więc chcieliby mieć istotę, która jest bardziej wstydliwa, niż wyzwolona. Przecież te wyzowolone niejako mają - w szufladzie na okładce magazynu.

Opowieść o Greyu (między innymi) pobudziła świat do nawiązania dialogu o seksualnych upodobaniach. Nie tylko łóżko i nie tylko w nocy. Każdego przecież dotyczy seks. Każdy z nas ma za sobą mniej lub bardziej wyuzdane doświadczenie. Każdy z nas ma inny temperament i preferencje. Dla niektórych normą jest współżycie z wykorzystywaniem erotycznych gadżetów. Inni wcielają się w rolę, inni kupują erotyczną bielizne. Inni zaś uwielbiają łóżko i spokój. I nic w tym złego. To nic złego, że ludzie kochają się kochać. Najważniejsze by dopasować siebie i swoje upodobania. Nie robić nic wbrew sobie, ale też nie bać się wyzwań.


Z seansu w kinie nie wychodzimy pełne kompleksów czy zazdrości. Każdy, kto nie spotkał jeszcze na swojej drodze prawdziwej miłości, może iść dalej z nadzieją, że może gdzieś tam czeka jakiś Christian... Bez odrzutowców, bez apartamentów i bez milionów na koncie. Ot tak, zwykły facet. Facet, który będzie kochać, pożądać i adorować. I nie będzie się bał powiedzieć zostań. I możemy śmiać się z rozgłosu, jakie zdobył ten film. Możemy wyśmiewać te wszystkie kobiety, które marzą o takim Christianie. Możemy ironizować na temat popularności książki i nagłego pobudzenia seksualnego. Tylko drodzy panowie, żadna nie marzyłaby o Christianie, gdyby we własnym ognisku domowym miała swojego wymarzonego Zbigniewa.

Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz