Według ludzkiej natury narzekania na wszystko - prawdopodobnie nikt nigdy nie pochwalił podróży polskimi pociągami. I nieważne czy są to Koleje Śląskie, PKP Intercity, czy Koleje Jeszcze Bardziej Polskie. U nas opóźnienia nie są niczym niezwykłym, skradzione trakcje kolejowe to polska tradycja, jednak historia jaką przybliżam poniżej przechodzi jakiekolwiek absurdy.
Dziewczyna i chłopak wybrali się
na trwające dziewięć dni wakacje. Mieli wyjechać z miasta, w którym się urodzili i liczącym niespełna 25 500 tysięcy mieszkańców. A tak właściwie taki był plan. Z odpowiednim wyprzedzeniem, chłopak dbający o swoja ukochaną i
prawdopodobnie przyszłą matkę swoich dzieci, zakupił dwa bilety na przejazd PKP
Intercity. Stacją docelową miało być miasto odrobinę większe, bo liczące ponad 362 tysiące mieszkańców. Poukładana para zaplanowała
prawie wszystko. Miejsce gdzie spędzi dziewięć nocy, zakątki które zwiedzi i
najważniejsze spakowali swoje walizki. Gdy nadszedł dzień, w którym
mieli wsiąść do pociągu i wyjechać „w siną dal”, rodzice dziewczyny podrzucili
zakochanych na peron, z którego miał odjechać pojazd... W tym momencie historia
prawdopodobnie stałaby się nudna, ponieważ ktoś, kto by ją opisywał stworzyłby
kolejne romansidło i spisał przy pomocy komputera dziewięć pięknych dni, jakie spędzili ze sobą
zakochani. Jednak nie tak będzie brzmieć ta historia, a wszystko co najważniejsze rozegrało się w
ciągu kolejnej godziny.
„Niespodzianka”, a właściwie
wisienka na torcie czekała na młodych chwilę po spędzeniu swojego czasu na
peronie. Pociąg Intercity powinien odjechać o godzinie 13.50, dlatego też chłopak
wraz z dziewczyną przybyli na miejsce z odpowiednim zapasem czasu, aby
niepotrzebnie nie biegać. Minuty mijały, pociągi nadjeżdżały i odjeżdżały,
podróżni wsiadali i wysiadali, z głośników dobiegał głos informujący o zbliżających
się pociągach, a para siedziała i czekała na swoją podwózkę. Coś jednak było nie tak, gdy
wybiła godzina 14.00, a pociągu "ani widu ani słychu". Udając się w takim razie
do kas na dworcu, gdzie mogli zasięgnąć jakiejkolwiek informacji o spóźnionym
pociągu, zostali odprawieni z kwitkiem przez kobietę, starszą wiekowo od nich,
a w dodatku dość nieuprzejmą. Cóż mogli zrobić? Zadzwonili po rodziców
dziewczyny, aby Ci przyjechali po nich. Gdzieś głęboko w głowie z pewnością
urodziła się myśl „i nici z wakacji”. Jednak rodzice postanowili wykorzystać
swoje liczne atuty, takie jak dorosły wygląd oraz stanowczy ton i podeszli
jeszcze raz do nieuprzejmej kobiety w kasie. Oczywiście, jak to w życiu bywa,
kobieta zobaczywszy „bardziej kompetentnych” ludzi udzieliła mocno rozbudowanej i cennej informacji – „My Intercity
nie obsługujemy, nie zapowiadamy i ja nie mogę udzielić państwu informacji. Proszę
przedzwonić na infolinię”. Zarówno rodzice, jak i chłopak z
dziewczyną, uznali sytuację za tak absurdalną, że wydała im się ona aż śmieszna.
Wszyscy doszli do wniosku, że pociąg owszem zatrzymał się na stacji, jednak
nikt nie domyślił się, że ten pociąg to TEN. Historia zakończyła się
szczęśliwym wyjazdem na wakacje, jednak pociągiem odjeżdżającym „nieco” później (który
startował po godzinie 20.00). Bilety musiały zostać zakupione ponownie,
ponieważ termin ważności poprzednich minął. Natomiast o tym, czy pieniądze
zostaną zwrócone, zadecyduje „specjalna komisja PKP Intercity ds. pociągów
widmo”, w przeciągu miesiąca.
Dlatego też, jak głosi reklama telewizyjna
„PKP – zapowiada się dobra podróż”, możemy
ucieszyć się również z licznych niespodzianek, takich jak pociąg widmo, który
przejeżdża przez stację, ale nie zostaje zapowiedziany. Bo po co zapowiadać,
skoro podróżny może poradzić sobie sam i być jednocześnie jasnowidzem?
Marta.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz