Jakkolwiek źle się dzieje, ludzie nie powinni ustawać w swoich staraniach. Dopóki trwa życie, dopóty jest nadzieja.
Zastanawiałaś/eś się kiedyś jaką super moc wybrałabyś gdyby była taka możliwość? Chciałabyś latać nad ziemią, odnajdywać zaginione rzeczy, być w dwóch miejscach na raz? Może warto by było czytać ludziom w myślach, żeby wiedzieć jak jest naprawdę? Interesująca wydaje się być kontrola nad żywiołami lub bycie niewidzialnym. A może zatrzymywanie czasu, żeby pozostać w chwilach, które tak jak na zdjęciu wydają się być nieskończone i najpiękniejsze?
Główny bohater arcydzieła postanowił cofnąć czas, aby zobaczyć początek wszystkiego. Wymyślił sobie, coś czego nie widać gołym okiem, a czego jedynie może dokonać matka natura. Postanowił połączyć zasady fizyki ze zdrowym rozsądkiem, aby pokazać, że można.. zmienić świat. Chciał udowodnić, iż możliwe jest stworzenie- Teorii wszystkiego. Film o tym tytule opowiada historię genialnego naukowca Stephena Hawkinga, który jako wybitnie zdolny młodzieniec próbuje stworzyć coś godnego jego geniuszu. Jest on astrofizykiem, kosmologiem, fizykiem teoretykiem. W ciągu swojej kariery zajmował się zjawiskiem czarnych dziur oraz grawitacją kwantową. Na swojej drodze spotyka piękną i młodą Jane (Felicity Jones), która będzie towarzyszyć mu u jego boku podczas zmieniania praw natury. Ich szczęście kończy się jednak tam, gdzie zaczyna się brutalna rzeczywistość. U Stephena (Eddie Redmayne) zostaje wykryty choroba (stwardnienie rozsiane boczne), która daje mu około 2 lat życia. Życie wywrócone do góry nogami, powoduje wątpliwości w głowie bohatera, który z dnia na dzień czuje się i porusza coraz gorzej. Jednak jego dziewczyna nie puszcza jego dłoni i razem ze swoim wybrankiem postanawia być z nim do końca życia, walcząc z chorobą i problemami dnia codziennego. Brzmi banalnie?
Walka ta okazuję się być bardzo trudna, pomimo, iż mózg Hawkinga jest sprawny- to ciało już przestaje takie być. Codzienna pomoc ze strony Jane wydaje się być nieunikniona, ale miłość jeszcze silniejsza. Para bierze ślub, później na świecie pojawia się ich potomstwo. Dwa lata okazują się być mitem, ponieważ Stephen pomimo pogarszającego się stanu zdrowia, cały czas jest przy swojej rodzinie. Jane stara się, aby każdy dzień jej męża był normalny, chociaż jest to dla niej bardzo ciężkie. Codzienne zmagania i walka z losem, sprawia iż Stephen cały czas może rozwijać się na płaszczyźnie naukowej. Zdobywa kolejne tytuły naukowe, opracowuje teorie na temat czasu, który mija coraz szybciej. Chociaż go zbyt wiele nie zostało, to film ukazuje pewne wartości jak: czas, przemijanie, walka, pragnienie, naukę i posiadanie obok miłości swojego życia. Wielkie brawo za mistrzowską grę aktorską, odtworzenie roli i stworzenie pięknej historii.
,,Zamiast nierealnej bajki o Kopciuszku XXI wieku wybrali pozornie nudną opowiastkę o flegmatycznym niepełnosprawnym naukowcu. Cambridge, rok 1963, studencka impreza gdzie poznaje się dwoje ludzi o kompletnie różnych zainteresowaniach i poglądach na życie. Wydawałoby się niemożliwym, aby tak rozpoczęła się największa przygoda życia dwóch ludzi… a jednak. Nieśmiała humanistka zakochuje się w natchnionym naukowcu. Twórcy filmu od początku są z nami uczciwi – Hawking grany przez Redmayne’a od początku ma problemu z poruszaniem się i wykonywaniem codziennych czynności. Jane nie dostaje kota w worku tylko sama bierze na siebie ciężar odpowiedzialności. Wraz z biegiem historii i postępowania choroby ewoluuje sama gra brytyjskiego aktora, który w końcowej części filmu wspina się na szczyty swoich umiejętności. Nie jestem krytykiem filmowym by oceniać poszczególne techniczne części dzieła, ani zasadność nie poruszania niektórych kwestii. Celem reżysera nie było tworzenie filmu stricte biograficznego lecz ukazanie walki z życiem samego Hawkinga. Ciemne strony biografii jak rozwód, rozpacze Jane oraz burzliwy związek z opiekunką zostały słusznie przemilczane. Możemy się zastanawiać na jakie wartości i wydarzenia zwrócono uwagę w tym filmie. Po pierwsze: jak silnym natchnieniem do twórczość może być miłość życia. Scena gdzie nieporadny Hawking oddaje 9 z 10 niemożliwych do rozwiązania zadań lub próby matematycznego rozwiązania swojej teorii. Impuls do tworzenia oraz niezachwiana wiara w drugiego człowieka pomaga rozwinąć się każdemu geniuszowi. Tak jest również w tym przypadku. Po drugie: wierność, cierpliwość, oddanie i zrozumienie osoby z którą spędza się resztę życia. Gdyby nie wątek Johnatana byłaby to wręcz hagiografia małżonki Hawkinga. Codzienna walka o życie Stephana od prostych codziennych czynności po wydarzenia z Bordeaux uświadamiają widzom jak bardzo można być oddanym drugiej osobie. Po trzecie: brytyjskość filmu. Od pierwszej minuty przenosimy się w wyspiarski klimat. Akcent i wymowa bohaterów, brytyjski chór kościelny czy wizyta u Królowej tworzą specyficzny kontrast z innymi kinowymi propozycjami (głównie z USA) Po czwarte: pasja tworzenia i totalne zrozumienie ze strony życiowego partnera. Hawking tworzył w sprzeczności z całym światopoglądem Jane, a mimo to uzyskał od niej wsparcie i zrozumienie. Małżonka Hawkinga mimo humanistycznego umysłu potrafiła zrozumieć problematykę z jaką borykał się jej mąż. Druga część filmu obfituje w humor, co pewien czas Hawking śmieje się z samego siebie, jest człowiekiem o ogromnym dystansie do siebie i do świata. Każdy z tego filmu wyniesie coś innego: powierzchowne przekonanie o tym, iż w życiu należy być wiernym (choć jak pokazało życie nie do końca i nie za wszelką cenę), wytrwałym i niezłomnym. Że prawdziwa miłość istnieje. Że Bóg istnieje. Jednak prawdziwe przesłanie filmu oraz całego życia Hawkinga jest mocno ukryte dla przeciętnego widza. Dopiero po kolejnym z rzędu seansie odkrywamy prawdziwe zamiary twórców filmu - próby odpowiedzi na pytanie – co jest w życiu każdego człowieka najważniejsze. Romantyczna miłość? Przyjaźń? Sława i pieniądze? Zdrowie? Wiedza? Otóż nie.
CZAS. Walka jednostki z uciekającym czasem, może nie tak spektakularnie ujęta jak w Lucy czy Interstellar ale równie prawdziwa, podana w melodramatycznej formie. Młodzi ludzie żyjący w światowej popkulturze, bez zmartwień, z irytującym przymusem bycia szczęśliwym nie dostrzegą tego przesłania. Dla widzów „doświadczonych życiowo” idea tego filmu była wręcz nieznośną oczywistością. Optymizm mały kroków, mentalność „Jestem zwycięzcą”, powszechna zgoda na niewiedzę, machnięcie ręką na ludzkie problemy. Czerpanie radości ze stanu posiadania, wylansowania lub z pogoni za pieniądzem. Pokolenie pracy, hedonizmu, szybkości i braku wolnego czasu. Schowane za szybami samochodów, słyszące zamiast szumu wiatru i śpiewu ptaków nową Nicki Minaj, nie zadawające pytań o „więcej” w życiu. Nie mamy na to czasu. Nasz czas jest towarem dla pracodawców, po którego sięgają jak po mleko w hipermarkecie. Nic nieznaczący surowiec. A dla nas, czym jest czas? Walutą wymienianą na pieniądze? Piaskiem który przelatuje nam przez palce i nie jesteśmy w stanie nic z nim zrobić. Deprecjonowanie własnego czasu i wykorzystanie go na rzeczy bez realnej wartości. Pokolenie 20-latków wchodziło z seansu z połową popcornu i niedopitą Colą. Pięćdziesięciolatkowie mieli łzy w oczach. Każdy z nas, wcześniej czy później odkryje w sobie tę prostą prawdę o której całe życie opowiadał Hawking. Najważniejszą wartością naszego życia jest czas. Nie da się go kupić, cofnąć ani zmienić. Ma swój początek, pędzi i przepadnie jak czarna dziura. Ty wykorzystujesz go na pracę od światu do zmierzchu, 50-latkowie gdyby mieli szanse zmieniliby absolutnie wszystko, przeżyliby bardziej, więcej, głębiej. „Zmarnowaliby” swój czas spędzając go z osobami na których mi zależało. Zrozumiemy to dopiero siedząc głęboko w fotelu jak Hawking. Czas spędzony z kimś kogo kochasz to największa wartość w życiu. „Masz czas” by się zatrzymać? Rozejrzeć dookoła siebie? Dojrzeć piękno świata i uciekających chwil? Spojrzeć na twarze ludzi? Przegapić zielone światło na przejściu? ~ Ł.W
To zwykła historia niezwykłego człowieka, który pomimo przeciwności losu, nigdy nie stracił wiary, iż każdy nowy dzień, będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.
(...) Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
~ Wisława Szymborska
Mad.
Tylko raz powiedzieli w filmie 'kocham'. To była miłość czy poczucie obowiązku?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jednak miłość. Może nie ta z najpiękniejszych komedii romantycznych, ale specyficzna, ''nienormalna''. Poczucie obowiązku wkradło się w ich codzienność, ale poczucie bycia odpowiedzialnym za ukochaną osobę było silniejsze ;)
Usuńa Hawkinga zapamiętam jako babiarza :) pozdrawiam :)
UsuńA według mnie miłość, ale za świadomością że to nie będzie historia z pod znaku 'długo i szczęśliwie'. Bohaterka była przygotowana na to że spędzą razem dwa lata a później będzie musiała pogodzić się z jego odejściem - perspektywa dwóch lat z bliską osobą była silniejsza niż świadomość że trzeba się będzie zmagać z chorobą. Stało się inaczej, ta wizja już nie byłą tak 'różowa' i natłok obowiązków oraz upływ czasu sprawił że w końcu trzeba było się rozstać w inny sposób. Mi film również się podobał, z 'oskarowych' mogę też polecić Lewiatana, Grę Tajemnic, Whiplash i Mandarynki jeśli ktoś dotąd nie widział.
OdpowiedzUsuń