Pojęcie warstw społecznych według Maxa Webera jest dziś rzadko używane, ponieważ staramy się nie dokonywać podziału społeczeństwa na przykładowe chłopstwo, bogate mieszczaństwo, czy drobnomieszczaństwo. Ale czy możemy z pewnością siebie stwierdzić, że podział społeczny zniknął całkowicie?
Przeglądając prasę codzienną lub oglądają wieczorne wydanie wiadomości telewizyjnych często spotykamy się z tematem walki o równość i wolność człowieka. Większość kobiet wymaga równouprawnienia, niektórzy mężczyźni po trzydziestu latach życia dochodzą do stwierdzenia, że będą się lepiej czuć w ciele kobiety, a dzieci znacznie szybciej wchodzą w dorosłe życie niż byśmy sobie tego życzyli. Przytaczając słowa znanego satyryka i byłego polityka Janusza Rywińskiego - Teraz to strach powiedzieć do kogoś "Proszę Pani", bo można w mordę torebką dostać, bo ona uważa się za pana. Albo odwrotnie. - Świat zmierza ku wielkim zmianom, ale pytanie czy warstwy społeczne zniknęły? Nie zupełnie. Co z tego, że nie używa się tych słów, skoro prawie każdy wyżej postawiony patrzy na innego człowieka z góry. Prostym przykładem mogą być dzieci, które przebywając w swoim środowisku, od małego klasyfikują się między sobą. Już w przedszkolach możemy zauważyć proste zjawisko, gdzie tworzone są tak zwane grupki. Grupki te z pewnością są efektem kto kogo lubi. Jednak w dużej mierze również i w szkołach podział zależy od tego, ile zer na koncie posiadają rodzice danych dzieci. Z tym samym możemy zetknąć się w życiu dorosłym. Przechodząc obok leżącego na ziemi człowieka z wysuniętym kubkiem, najczęściej stwierdzamy - na pewno pijak, albo Rumun. - Wtedy też przechodzimy w najlepszym wypadku z obojętnością, w najgorszym zaś z pogardą. A co jeśli ten człowiek nie doświadczył w życiu takiego szczęścia, jak my? Po co się tym interesować, skoro sami wiemy lepiej i najłatwiej jest nam rozwarstwić społeczeństwo na biedne i bogate. Tylko najczęściej jest tak, że sami żyjemy od wypłaty do wypłaty, a przed "gorszymi" od nas pokazujemy, że nasz portfel jest wypchany "sianem". "Żona modna" - Ignacego Krasickiego, doskonale przedstawia w jaki sposób człowiek (w tym przypadku kobieta) potrafi chwalić się pieniędzmi.
Patrząc na typowe społeczeństwo, oczywiste jest, że występuje grupa zarabiająca więcej oraz taka, która zarabia mniej lub w ogóle. Tylko dlaczego w takim przypadku człowiek ocenia drugiego człowieka po jego zarobkach? Nie raz usłyszałam zdanie - Przecież bogaty chłopak nie może ożenić się z biedną dziewczyną i odwrotnie. - Tylko co stoi na przeszkodzie? Jej/Jego stan konta?
Dziś mamy do czynienia z dążeniem do równouprawnienia na siłę. W momencie gdy mężczyzna zarabia na rodzinę, kobieta pełni rolę jego żony, matki ich dzieci oraz dba o ognisko domowe. Natomiast gdy spotkamy się z sytuacją, w której to kobieta zarabia na życie, czyż nie patrzymy na takie małżeństwo, a zwłaszcza na mężczyznę z pewnego rodzaju pogardą? Niby idziemy z duchem czasu, ale jednak taki mężczyzna traci w oczach u większości społeczeństwa. Dlatego dziś mimo tego, że nie korzystamy z takich słów jak warstwy społeczne, równie dobrze możemy dodać warstwę żeńską oraz męską (może mieszanka też wejdzie w grę?).
Warstwa wyższa, średnia oraz niższa istniała i istnieje. Jednak w przyszłości, prawdopodobnie istnieć będzie jedynie wyższa i niższa. Średnia może w zupełności zostać usunięta, ponieważ patrząc na fakt z jakim świat idzie postępem i w jaki sposób jeden człowiek bogaci się kosztem drugiego, w przyszłości może istnieć ogromna przepaść pomiędzy biednym, a tym bogatym społeczeństwem.
Marta.
Bogaty mężczyzna jak najbardziej może się ożenić z 'biedną' dziewczyną. W drugą stronę to już działa trochę inaczej :)
OdpowiedzUsuńMężczyzna to jednak mężczyzna i powinien w jakimś stopniu rozumieć swoją rolę. To on powinien być głównie odpowiedzialny za byt rodziny. A kobiety od zawsze szukały, szukają i będą szukać takiego mężczyzny (abstrahując zupełnie od wyglądu i cech charakteru, bo to zupełnie inny temat) który zarabia raczej więcej od nich - choćby podświadomie. Bo w ich naturze leży potrzeba związania się z osobnikiem mogącym zapewnić bezpieczeństwo (w dzisiejszych czasach głównie rozumiane na polu finansowym) jej i jej dzieciom. I nie widzę w tym nic złego, nie znaczy to od razu że jakaś' leci na kasę'. Zwykła chłodna kalkulacja z której nawet niekoniecznie dana osoba musi zdawać sobie sprawę.
Nazwijcie mnie szowinistą ale ja czułbym się co najmniej niekomfortowo i mało męsko w związku w którym to kobieta zarabiałaby wyraźnie więcej :)
Dowartościowujesz się i chcesz zaimponować, tyle w temacie.
UsuńSkoro pan/pani tak uważa to nie śmiem dyskutować :)
OdpowiedzUsuń