W czasach, gdy tak wiele zawdzięcza się mężczyznom - począwszy od znakomitych ekranizacji, skończywszy na rozpaleniu ogniska domowego - zapomina się o kobietach, które dzięki swojej emocjonalności rozpętały niejedną wojnę, ale i też roztopiły niejeden lód. Podobno za każdym mądrym mężczyzną stoi mądra kobieta...
A ten mądry samiec posiada umysł analityczny, który pozwala mu na szybkie podejmowanie decyzji i jeszcze szybsze wdrażanie jej w życie. Kobieta potrzebuje usiąść i przemyśleć sytuację. Niejednokrotnie przy tym wypowiedzieć tysiące słów, przelać morze łez, a finalnie nie wybrać żadnej z dróg.
Mężczyzna potrzebuje do rozwiązania problemów piwa, meczów i kolegów. Kobieta wina i kobiety. Byleby nie zamienić się rolami, bo słowa przeprosin mogą wydać się równie zabawne jak coweekendowe żarty w Familiadzie. No, więc co z tymi kobietami?
Kobiety mojego życia
Z pierwszą spędzałam najwięcej czasu w wakacje. Rozpieszczała mnie porannym śniadaniem z nutellą i dolewkami kakao. Chwaliła mnie na każdym kroku, nawet jeśli ten krok oznaczałby złamanie nogi. Wtedy jadłam jeszcze więcej nutelli i piłam jeszcze więcej kakao. Na deser serowowała słodkie słowa, prezenty i zabawki. Byłam w raju. Gdy wracałam, po najlepszych dwóch miesiącach, spotykał mnie chłód tej drugiej. Chłód tajemniczy, pełen refleksji i poleceń. Nie była to niedostępność, lecz silna ręka jeszcze silniejszej kobiety. Dzięki niej każdy znał swoje miejsce i zadania. Chociaż ona i tak poprawiała wszystko za nas. Perfekcjonalistka, której jabłecznik rekompensował wszystkie przemilczane słowa. Trzecia, jako najważniejszy pierwiastek mojej obowości - pozwoliła na obserwacje swoich porażek, sukcesów i... sukcesów. Pełna ambicji, zapału i samodyscypliny. Udowodniła, że zawsze trzeba walczyć o siebie. A jeśli już stracisz siły, to pamiętaj - nie jesteś płatkiem śniegu, pomyśl o tym jutro. Ostatnia pojawiła się w najważniejszym etapie mojego dorastania. Wtedy, gdy zamiast misiów wybierasz kolorowe staniki i zauważasz, że nie tylko gra w Simsy sprawia przyjemność. To z nią przeżyłam najbardziej wstydliwe momenty w moim życiu. W tym momencie musiałabym ją zabić, albo się z nią dalej przyjaźnić - moje sekrety są u niej bezpieczne.
Pogoń za lepszej jakości życiem
Ostatnio oglądałam poranny program. Redaktorzy wypytywali psychologa o kwestie problemów dzieci. Ten zaś stwierdził, że to nie problemy dzieci, a ich rodziców. Rodzice nie powinni obwiniać dziecko, że jest jakie jest. Ponieważ dziecko to suma przeżyć i refleksji rodzica. To on rozmawiając, a czasem niestety - lekceważąc dziecko kształtuje w nim cechy i wartości z którymi wyrusza w świat. Cały plecak tych wspomnień i obserwacji może rozsypać się jednym ruchem, jeśli w rodzinnym domu rozmowy sprowadzały się do przytakiwania i milczenia.
W pogoni za coraz to nowymi znajomościami, każdy z nas w końcu wraca do swoich czterech - już niepomalowanych - ścian. W pogoni za coraz to lepszym życiem, na końcu i tak wybieramy pierogi babci i ciasto mamy. W pogoni za coraz to większą studencką wypłatą - i tak najbardziej cieszą nas te okropne skarpetki na święta. Bo choć każdy z nas marzy o zmianach, pielęgnujemy swój zastany świat. Pielęgnujemy bliskich. Warto mieć przy sobie osoby, które będą przy nas, gdy ktoś inny zawiruje nami o 180°. Warto mieć przyjaciół nie tylko na telefon, ale też obok siebie. I dlatego siedzę z tą moją staruszką, z moją 75-letnią przyjaciółką i chłonę przez chwilę jej życie, jej historię, jej mądrości. Słucham kolejny raz tych samych opowieści. Wiem, doskonale o tym brunecie przez którego płakała. I o tej czarnowłosej jędzy, która go poderwała. Oglądam zdjęcia z jej młodości i widzę tam część siebie. Bo każdy nosi w sobie swoją rodzinę. Jakakolwiek by była.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz