czwartek, 30 kwietnia 2015

Spaceruj, nie ruszając się z miejsca

Kiedyś myślałam o nich w kontekście szkolnego obowiązku. Teraz uważam, że to najprzyjemniejsza chwila, jaką mogę spędzić sama ze sobą. Podróżować, poznawać, pobudzać wyobraźnie, smakować nowych światów. Książki - czy ktoś jeszcze o nich pamięta?







W pamięci zapadło mi zdanie "czytaj, będziesz mieć wiele żyć". To prawda, pod którą mogę podpisać się wszystkimi rękoma (dobra, chociaż dwiema). Historie, które czytamy, w wyobraźni przetwarzane są na obrazy. Dzięki temu podróżujemy z bohaterami w nieznane dotąd krainy... A czasem i utożsamiamy się z daną postacią. Ile razy chciałeś być tym detektywem rozwiązującym wszystkie zagadki? Ile razy marzyłaś o podobnej histori miłosnej, jak główna bohaterka? To piękne, że na chwilę możemy zatrzymać się w pędzie codziennych wydarzeń. Wziąć do ręki gorącą herbatę, otulić się kocem i spacerować - nie ruszając się z miejsca.


Pisarze nie są celebrytami, a książka nie jest medialna.  Bo książka jest synonimem naszej intymności. Egoistyczną chwilą, którą możemy dać sobie tylko sami. Przykrym faktem jest, że książka często dopiero nabiera na rozgłosie, gdy zostaje zekranizowana. Niewielka ilość osób wcześniej słyszy o dziele danego autora. Sama muszę przyznać, że niejednokrotnie książki odkrywałam dopiero, gdy usłyszałam o filmie.  Najszybszym przykładem jest  "Gra o tron",  "Ps. KOCHAM CIĘ", "Atlas Chmur" czy "Kod Leonarda Da Vinci".  Po filmie przeważnie pojawia się pytanie "A to jest na podstawie książki? Wow, muszę ją mieć". Dzięki książce jednak sami jesteśmy reżyserami wydarzeń. Dlatego tak często rozczarowujemy się oglądając ekranizację. W naszej wyobraźni bohaterowie wyglądali  inaczej, a wydarzenia zostały zupełnie odwrócone. Przykładem może być "najgłośniejsza" premiera w Nowym Roku - "50 twarzy Greya". 

Przyznaję, że jestem uzależniona od książek. Mój zakupoholizm przeszedł z przecen odzieżowych na promocję książki. Wirtualnie przechadzam się po księgarniach, by spojrzeć co nowego w trawie piszczy. W studenckim biegu zawsze znajdę chociaż chwilę, by zajrzeć do księgarni, którą mam po drodze. Z tego miejsca pozdrawiam panie z katowickiego Matrasu :)

Jeśli książki, to nie tylko te nowości, nie tylko bestsellery. Również książki klasyków. Książki, które zostały przeze mnie zapomniane i odrzucone tylko dlatego, że były szkolnym obowiązkiem. Wracam chętnie do Gombrowicza, Poświatowskiej, Staffa, Kapuścińskiego, do Bułhakova, a nawet i do Prusa. Potajemnie czytam słownik (taki papierowy, nie Wikipedie. wow! - Wszyscy poloniści z dawnych lat, bądzcie dumni). Sama dokonuje wyboru. Nie mam deadlinów. Nie musze wiedzieć, co autor miał na myśli. Nie muszę trafiać w klucz wypowiedzi i znać wszystkie zabiegi stylistyczne użyte przez pisarza. Sama tworzę interpetacje, sens i puente.


Czytanie to chwila w której wyłączam się dla świata, a otwieram dla siebie. Każda książka powinna uczyć czegoś nowego. Dzięki książce powinniśmy odkrywać przede wszystkim siebie z nieznanych stron. 52 książek w 2015 roku? Dlaczego nie. Nawet jeśli to nie będzie, aż tak ambitna literatura, a kolejny Harlekin. Ważne, że w ogóle mamy ochotę na czytanie, dzięki któremu poszerzamy horyzonty. Ważne, że w ogóle mamy czas dla siebie.
Jestem uzależniona, przyznaję. I chyba się powtarzam.

"Powieść jest jak kobieta, powinna pozostawić uczucie niedosytu - dobre historie kończą się tam, gdzie chciałbyś je zacząć" ~ Piotr Adamczyk


Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz