Polscy kibice powinni zdecydowanie przyzwyczaić się do dramatycznych końcówek meczy w wykonaniu polskich szczypiornistów. Tak się chyba nie dzieje, ponieważ większość wiernych kibiców podczas takich meczy pozbywa się głosu, paznokci i połowy włosów na głowie. Wczorajsza wygrana jednym punktem z reprezentacją Argentyny i horror w ciągu ostatnich pięciu minut drugiej kolejki Mistrzostw Świata w Katarze 2015, można podsumować jednym słowem: KLASYK.
Po wczorajszym, zwycięskim meczu Argentyna - Polska, komentarze w mediach są zgodne to był słaby mecz w wykonaniu Polaków, ale wygrany. Teraz można by się zastanowić dlaczego Polacy tak bardzo męczyli się z reprezentacją Argentyny, skoro jej skład nie był rewelacyjny. Największymi zagrożeniami po stronie rywali mieli być Diego Simonet i Matias Schulz. Jednak nie bez przyczyny w sporcie istnieje zasada: Nigdy nie lekceważ rywala. Nikt nie powiedział jednak, że mecz należał do grupy o rewelacyjnym widowisku. U Polaków zabrakło dobrego ataku, natomiast polepszyła się gra w obronie, o której nie można dobrze powiedzieć podczas meczu z Niemcami.
W momencie gdy do końca spotkania pozostało pięć minut, polscy szczypiorniści prawdopodobnie pomyśleli O nie! Ten mecz był zbyt nudny dla naszych kibiców. Musimy dodać odrobinę dramatyzmu. Jak postanowili, tak też zrobili. W momencie gdy prowadzili dwoma golami można by pomyśleć, że doniosą zwycięstwo do końca. Ale zawodnicy, a konkretnie Syprzak i Orzechowski, wpadli na świetny pomysł aby postarać się o wykluczenie gry. W ten oto sposób dali szansę śpiącemu Sławomirowi Szmalowi, który obudziwszy się dał świetny popis w bramce broniąc rzut karny, a przejęcie piłki wykorzystał Dzidziuś trafiając do siatki Argentyńczyków. Ostatnim punktem planu polskich szczypiornistów na szczęście, było utrzymanie prowadzenia do końca spotkania. W ten sposób udowodnili kibicom, że końcówka meczu była tylko klasykiem z jakim już nie raz mieli do czynienia.
Po drugiej kolejce w tabeli grupy D prowadzi reprezentacja Niemiec z czterema punktami. Polska po jednym przegranym i jednym wygranym meczu uplasowała się na miejscu czwartym i wciąż liczy się w walce o medale. Miejmy nadzieję, że słaby, ale wygrany mecz z Argentyną będzie podwójnym espresso na polskich szczypiornistów i w kolejnym spotkaniu (20 stycznia) pokażą Rosjanom na co ich stać. Tym samy również liczymy na małe podniesienie ciśnienia, bo tradycje trzeba pielęgnować.
Marta
No i wykrakałaś, znowu emocjonująca końcówka ;)
OdpowiedzUsuńChłopakom chyba weszło w nawyk od czasu wejścia w życie jednostki 1 Wenta. Prawdziwi tradycjonaliści ;D
OdpowiedzUsuń