sobota, 20 grudnia 2014

Może kawusi kochanie?


"Zdrada nie ma racji bytu. A dlaczego?
Cóż, jeśli jest wszechobecna, nikt nie śmie nazwać jej zdradą".

 

 

 






Jakiś czas temu  podczas rozmowy padła luźna propozycja- "Idziemy do teatru?". "No pewnie" odpowiedziałam. W końcu stereotypem jest myślenie, że kino to miejsce dla młodych ludzi, a teatr dla starszych. Żeby nie brzmiało to banalnie, postanowiłyśmy pojechać do Krakowa. Nie ma chyba drugiego miasta w pobliżu Katowic, który byłoby równie klimatyczne jak stary rynek. Pięknie oświetlony, świąteczny klimat w powietrzu, na dworze lekki mróz. Spektakl wybrany spontanicznie, padło na "Mayday". Brzmi melodyjnie, jednak zbrodnią byłoby kojarzenie go z imprezą muzyczną, na którym króluje kolor bieli. Zdecydowanie, Mayday w tym wykonaniu miał kolor czerwony. Pożądanie, miłość, gniew to kwintesencja tego przedstawienia.


Krzysztof Bochenek (John Smith) wiedzie podwójne życie. Posiada 2 żony, Mary (Katarzyna Litwin) oraz Barbarę (Alina Kamińska). Kobiety obie interesujące, jednak jedna wydaję się być zaprzeczeniem drugiej. Mery jest silną kobietą z ciemnymi włosami oraz kobiecymi krągłościami, Barbara- delikatna, szczupła blondynka. John jest taksówkarzem, człowiekiem niezbyt pociągającym, jednak bardzo w tym przypadku rozchwytywanym. Ma 2 domy, jest na utrzymaniu 2 kobiet. Mieszkania są położone w niedalekiej odległości, a jego kalendarz- precyzyjnym szyfrem zdradza mu, z którą żoną powinien danego dnia spędzić czas, noc, dzień, poranek czy wieczór. Stosunkowo długo udaję mu się wieść takie rozrywkowe i szalone życie, ale oczywiście jak to w życiu bywa do czasu...




Po drodze, czeka widzów spora dawka adrenaliny na zakrętach, nuta niecierpliwości w korkach i kilometry śmiechu. Momentami pośród damskiej publiczności centymetry goryczy i rozczarowania płcią przeciwną. 

W małej pigułce podałam Wam składniki na zdradliwy spektakl, gdzie niezbędną podstawą są kobieta i mężczyzna. Jednak, żeby upiekła się z tego zdrada, musi pojawić się jeszcze jedna osoba z podanych płci (wedle gustu i smaku).  John Smith chciał żyć w bigamii- mieć dwie żony. Jedna przygotuje mu obiad, druga kolację.  Każda w inny sposób doprawi mu dzień. Pierwsza zaserwuje danie pikantne, druga nieco łagodniejsze. Obowiązki dzielone na pół, podwójne zarobki, podwójnie więcej  przyjemności z życia! Ten problem staje się dość powszechny w dzisiejszych czasach. Sama mam wrażenie, że zdrada już nie jest samym aktem fizycznym, jednak swoistą manifestacją swojego nieszczęścia. Kiedyś zdrady dzieliłam na te- ważne i mniej ważne. Nie rozumiałam, że zdrada zawsze pozostanie zdradą. Nie jest ważne, to czy zdradza chłopak z koleżanką swojej dziewczyny w wieku lat 19, czy 45.




Trafna  okładka tygodnika "Wprost". Wierność ponosi klęskę w XXI w. Jednak to nie sztuka zdradzić, tylko sztuką jest być wiernym swojej drugiej połówce. Znam mnóstwo młodych par, które już ten etap mają za sobą. Znam też, sporo dorosłych ludzi, którzy na własne życzenie poznali smak tego słowa. Jest to ogromny problem, jak i moim zdaniem największa klęska i zaniedbanie rzeczywistości. 


W bardzo przyjemny i lekki sposób spędziłyśmy w całym wydaniu FitMadMary czwartkowy wieczór w Krakowie. Do obejrzenia sztuki zachęcamy. Same mamy ochotę wybrać się na Mayday II, ciekawe czym nas jeszcze Ray Cooney (reżyser Mayday I) może zaskoczyć! 




 


 




Mad.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz