środa, 22 października 2014

Wpatrzeni w siebie jak w telefon



Ostatnio w internecie pojawiły się zdjęcia wykonane przez fotografa Babycakes Romeo. Seria fotografii przedstawia brutalną "śmierć rozmów". Moi znajomi raczej nie pochwaliby mnie za dobór dzisiejszego tematu. Doskonale pamiętają te momenty, w których znikam na kilka minut z telefonem w ręce. Smsy, wiadomości na facebooku, komentarze pod postami, nieodebrane telefony, sprawdzenie poczty, odzwonienie... Zamiast patrzeć na siebie, wpatrzeni jesteśmy w telefon. Mogłabym skrytykować za to Was, a przede wszystkim siebie. Czy naprawdę jesteśmy mordercami dialogów?



To prawda, że połowa społeczeństwa nie potrafi się ze sobą komunikować inaczej niż za pośrednictwem komunikatorów. To prawda, że przy telefonie/komputerze/tablecie spędzamy większość wolnego czasu. Przed wstaniem z łóżka sprawdzamy wiadomości, w ciągu dnia słuchamy muzyki, odpisujemy na maile. Na koniec dnia rutynowo powtarzamy wymienione czynności. Telefon już nie służy jak kiedyś - do szybkiego poinformowania o miejscu i czasu spotkania. Czasami z braku czasu, zamiast spotkać się ze znajomym, "wystukujemy" krótkie zapytania Jak tam? Odpowiedź jest nadwyraz wyczerpująca i szczegółowa - Dobrze, a jak tam?



Czy to już choroba? Bedąc w restauracji spotkasz większość osób, które siedząc obok siebie, patrzą prosto w oczy... swojemu telefonowi. Największą tragedia? Brak ładowarki w torbie, a co za tym idzie rozładowana bateria. Klasyka - bez telefonu, jak bez ręki. Coraz cześciej oddycham z ulgą, gdy przez przypadek (jaki tam przypadek, skoro ciągle korzystam z internetu) mój telefon informuje mnie o 2% baterii. Uwielbiam moich znajomych, ale każdy powinien odetchnąć chociaż na chwilę. Wyłączyć dzwięki, napić się gorącej herbaty, pooglądać swoje ulubione seriale.

Plus i minus? Za czasów naszych dziadków, a nawet i rodziców ludzie nie mogli spotykać się ze sobą z należytą intensywnością. Spotkania były okazyjne. Święta, imieniny, chrzciny, pogrzeb. W XXI wieku możemy być w wielu miejscach jednocześnie. I w taki sposób możesz utrzymywać relacje ze swoją przyjaciółką z Lublina, flirtować z chłopakiem poznanym na wakacjach (o ile już nie znalazłeś swojej drugiej połówki - choć o tym za chwilę) czy radzić się babci w sprawie domowego obiadu. Drugi plus - bedąc poza domem możesz wykonywać służbowe telefony i odpisywac na maile. Nie musisz czekać do wieczora z pracą, felieton możesz napisać czekając na następne zajęcia. Pojawia się więc dobrze znana konkluzja - WSZYSTKO ROBIONE Z GŁOWĄ, NIE SZKODZI.


Miłość w czasach zarazy. Komunikatory społecznościowe nie sprzyjają trwałym relacjom. Ktoś Ci się spodoba? "Zlajkujesz" jego  zdjęcie, zaczynacie wymiane emotikonek, w najlepszym wypadku - emotikonki zamieniają się w randki. Wszystko ułatwione jak wybór ciastek w sklepie. Nie otrzymałeś wiadomośći zwrotnej? Przecież pojawiła się nastepna osoba w proponowanych znajomych! Też dobre ciastko. Chociaż może mniej posypane lukrem. Ale nie ma co wybrzydzać. Wkręcasz się, nie zauważasz uroczej niewiasty w autobusie, która siedzi obok Ciebie. Nie widzisz jej pięknych, falowanych wlosów. W ekranie swojego smartfona widzisz równie uroczą blondynkę. I ma lepsze cialo. Mady by photoshop. A jeśli masz kogoś? Co z tego? Przecież kilka komplementów to nie zdrada! Mam na to trochę inny pogląd i uważam, że jest to zdrada XXI wieku. Twoja mama pisała listy do jednego Zdzisia, a Zdzisiu dawał kwiaty i zapraszał na kawę tylko Twoja mame. No, ale co ja tam moge wiedzieć, ja tu tylko sprzątam... Monogamia jest niemodna, a pisanie o niej jest jak wysłanie kartki świątecznej. Niby cieszy, że ktoś jeszcze pamięta o tym zwyczaju, ale generalnie co z tym zrobić? Gdzie postawić i kiedy pasuje wyrzucić do kosza? Chyba jestem staroświecka. I dobrze mi z tym.

Pół żartem, pół serio - my też zostałyśmy przyłapane... ;)





Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz