środa, 8 października 2014

Oddam w dobre ręce

- Tato, tato! Za niedługo mam urodziny, chciałabym małego kotka... Chciałabym go głaskać i bawić się nim z koleżankami! - Dobrze, córeczko. Wiesz, że dla Ciebie wszystko. 
W letni poranek, tuż przed wakacjami, wybrali się razem na spacer. Cel napawał małą dziewczynkę nadzieją i radością. Będę mieć ślicznego kotka jak z obrazka - pomyślała 9latka. W schronisku był kilka dni, został przywieziony z lasu. Ktoś go wyrzucił. Nie stracił jednak wygladu, zdrowie również mu dopisywało. Dziewczynka od razu zauroczyła się. Był szary, tuż obok oczek przechodziło pasmo rudych kosmyków, jego łapki byly białe.
Ojciec dumnie wręczył prezent swojej latorośli. Nazwała go Żelek, ponieważ bardzo lubiła owocowe żelki. Żyl jak w niebie. Był rozpieszczany codziennie. Dziewczynka pokazywała go swoim koleżankom, biegała z nim po łącę, zbierali razem do koszyka jabłka. To znaczy, zbierał tata, a oni mu doskonale w tym przeszkadzali. Lato spędzili w domku na wsi. Żelek mimo wszystko pokochał swoja panią. Mimo, że pokazywała go koleżankom i rzucały nim do góry, sprawdzając czy koty naprawdę spadają na cztery łapy. Mimo, ze dusiła go w nocy swoimi pulchnymi rączkami. 
Aż w końcu przyszła jesień i koteczek stał się kotem. Dorósł. Dziewczynka poszła do szkoły. Kot nie przestawał rosnąć, za to zaczeło maleć zainteresowanie już niemałym zwierzakiem. Zapracowany tata nie radził sobie z opieką nad domostwem. Ufał córce. Ufał, że nauczy się odpowiedzialności za coś, co oswoiła. Tak się jednak nie stało. Kot przestać być atrakcyjny nawet dla koleżanek. Bo co to za przyjemność mieć dużego kota? Taki to nie zmieści się do wózka, taki to nie chce się bawić, taki to tylko śpi. - Tato! Przybiegła z płaczem. - Tato!!! Za niedługo święta! Ja chcę szczeniaczka! Nie chcę juz Żelka. On jest duży, nie chcę sie z nim bawić i już nie ma tych słodkich rudych kosmyków pod oczkiem! Zdenerowany ojciec, nie potrafił uspokoić dziewięciolatki. Wiedział, że pogodzenie pracy, opieki nad dzieckiem i zwierzęciem jest niewykonalne.
W złości zabrał śpiącego kota, wpakował do kartonu i pojechał. Cel już nie był owiany nadzieją i radością. Godzina 21:00. Celem byl ciemny, opustoszały las, blisko autostrady... Dziewczynka zaś była pełna nadziei i radości. Niedługo święta. A jej się marzy mały piesek...


Wczoraj znalazłam dwa koty rzucone nieopodal centrum miasta. Obok ruchliwej drogi, na skrzyżowaniu. Moja znajoma ostatnio znalazła kota zamkniętego w kartonie w lesie... koty są wyrzucane jak stare zabawki, topione przez swoim wlaścicieli, albo zdane na swój los włócząc się po mieście...
Aby opisać zachowanie takich ludzi, musiałabym użyć zbyt ostrych epitetów i pokusić się o podwórkową lacinę. Nie wiem gdzie gubi się serce wyrzucając po drodze zwierzęta. Nie wiem jakim trzeba być słabym czlowiekiem, aby zostawić zwierzę na pastwę losu. W gwoli ścisłosci. Kot nie zadzwoni po rodzine. Kot nie poinformuje najbliższych. Kot nie znajdzie pożywienia. Kot nie znajdzie sobie domu. Kot wyrzucony umrze z wycieńczenia, głodu i zimna.
Nie traktujmy zwierząt jak zabawki, które nudzą się dziecku po tygodniach użytkowania. Jeśli z jakichś przyczyn nie możemy zająć się dalej zwierzęciem, poszukajmy mu domu, zadbajmy o jego bezpieczeństwo i komfort. Sami chyba również chcielibyśmy być tak potraktowani? Każdego z nas czeka starość. Chcielibyśmy zostać wyrzuceni z miejsca zamieszkania z powodu czyjegoś "widzimisię"? To nie selekcja naturalna, to dobre serce i zdrowy rozsądek. Jeśli naprawdę nie możemy mieć kolejnego kota, zapytajmy znajomych, znajomych znajomych, sąsiadki z dołu, sąsiada z bloku obok. W innym wypadku można oddać pupila do schroniska. Koszt to 30 zł plus szczęśliwe życie dla naszego czworonoga...
Zasadę karmy warto wprowadzić również w sprawie dużych spraw o małe rzeczy.










Jesiennie. Trzymamy się ciepło!
Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz