Przychodząc do drogiej restauracji zazwyczaj czujemy się wyjątkowo i
poważnie. Staramy się sprawiać wrażenie człowieka obytego w szerokim świecie.
Ale bardzo często jedno, źle wypowiedziane słowo, może zburzyć nasze
oczekiwania. Przykład? Popularne „menu”.
Na dzień dzisiejszy na pewno
każdy z nas zagościł w restauracji, pubie czy kawiarni, ale to właśnie
pracownicy lokali mają często ubaw ze swoich gości. Rozmawiając z kilkoma
osobami z długoletnim stażem w gastronomii usłyszałam wiele śmiesznych, a
czasem nawet przykrych historii o ludzkiej głupocie. Poczynając od zwykłego „poproszę
Expresso”, a kończąc na „poproszę kaffe lejt, ale koniecznie z mlekiem”. Pracownicy gastronomii mogliby wspólnie zasiąść do napisania komediowej książki
wielotomowej.
Uściślając, nie każdy z nas musi
koniecznie znać się na tym jak nazywa się dane danie, co w sobie zawiera lub
jaka jest jego cena. Najczęściej pomocą służą nam kelnerzy/kelnerki i barmani oraz menu.
Ale czy pracując na miejscu którejś z tych osób nie reagujemy nerwowo lub
śmiechem na zdanie ze strony gościa typu:
- Przepraszam! Co to jest ten mus
czekoladowy z malinami i świeżą bazylią?
Chyba jedyną odpowiedzią jaka się
nasuwa jest:
- To mus czekoladowy z malinami i
świeżą bazylią.
I kwitujemy miłym uśmiechem.
Czasem po kilkunastu godzinach
pracy kelnera możemy spotkać się z lekką ironią lub złośliwością. Za przykład
podam gościa, który wszedłszy do restauracji nie zajął miejsca, tylko od razu
podbiegł do barku z pretensją:
- Czy dostanę jakieś „menu”?
Nasuwająca się myśl kelnera
to - Nie, nie dostaniesz. – Ale jak
wymaga tego praca należy odpowiedzieć – Proszę sobie usiąść, ja podejdę. –
Natomiast prawidłowa odpowiedź kelnera w tym przykładzie opartym na faktach jest
– Nie. Ale mogę podać Panu „meni”.
Jeżeli przeszłam już do
przedstawiania przykładów z życia wziętych, to ten nasuwa mi się od razu:
- Poproszę to risotto, ale
zamiast ryżu proszę z makaronem.
Hmm.. a czy nie lepiej poprosić o
penne lub pappardelle? Bardzo często obsługa restauracji idzie na rękę gościowi.
Ale nie możemy wymyślać sobie własnych dań, więc jeśli w karcie mamy podaną
kiełbaskę w cieście, to warto zamówić kiełbaskę w cieście, a nie samą
kiełbaskę. Albo jeśli kelner proponuje do pizzy sosy meksykański, który jest ostry lub czosnkowy, bardziej łagodny, to warto zabrać jeden z nich lub oba. A nie, jak to naprawdę się zdarzyło:
- To ja poproszę wymieszać mi oba, tak żebym miał taki w sam raz. I najlepiej niech będzie w tej samej cenie co jeden.
To tak jak podejść do barku w pubie i powiedzieć:
- Poproszę piwo.
- Jakie? Tyskie, Tyskie klasyczne
czy Lech?
- A macie Żywca?
- Nie, mamy tylko te, które
wymieniłam.
- Hmm.. To poproszę w takim razie
Okocim.
Mina barmana? Bezcenna, ale
należy być miłym i zachować powagę.
A czy widząc na stoliku tabliczkę
„Rezerwacja” podchodzimy do barmana i pytamy:
- Przepraszam, czy tutaj jest
rezerwacja?
Czy może jednak, tak jak
podpowiada nam rozum, siadamy do stolika gdzie takowej tabliczki nie ma?
Odpowiedź sama nam się nasuwa, ale chyba lokale to magiczne miejsca i tam goście
podejmują zupełnie odwrotne decyzje.
Praca w gastronomii jest bardzo
ciężka, ponieważ dodatkowym obciążeniem jest to, że zawsze należy być miłym i
uśmiechniętym, nawet w momencie gdy to wszystko nie działa w dwie strony.
Jednak słynne powiedzenie „Uśmiech napiwkiem dla gościa” jest jak najbardziej
na miejscu. Jednak w niektórych sytuacjach uśmiech zamienia się w powstrzymywany
napad śmiechu.
Na koniec podam przykład
śmiesznej historii, która zadziałała w
drugą stronę!
Kelnerka: Polecam drinki
bezalkoholowe.
Gość: To my poprosimy dwa,
najlepiej słodkie.
K: Oczywiście, ale poproszę
jeszcze o dowód.
W tym przypadku mina gościa była
bezcenna ;)
Marta.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz