sobota, 25 lipca 2015

Z tyłu liceum, z przodu muzeum


Szkolne wycieczki cieszą z dwóch powodów. Pierwszym jest uniknięcie klasówki w dany dzień, drugim wizyta w jakże wykwintnej restauracji zwanej McDonalds. Podczas zwiedzania przewodnik sypie opowieściami, które nawet dla niego, po ośmiu godzinach pracy, nie wydają się ciekawe. Wszyscy marzą, aby nadszedł już czas wyjazdu, albo chociaż „czas wolny dla grupy”. Wtedy można dopiero poszaleć i narzekać, jak nudna jest wycieczka. Dla młodzieży interesującym momentem jest również podróż. Autobus nigdy wcześniej nie był tak wesoły. Elita siada z tyłu, grzeczni obok nauczycieli.  Powyższy obrazek jednak traci na znaczeniu, gdy młodzież szkolna będzie miała możliwość już od nowego roku zawitać na wycieczkę do Nowego Muzeum Śląskiego. To „must be” każdego, kto odwiedza Katowice. 


Jakiś czas temu wybrałam się do Nowego Muzeum Śląskiego, aby spotkać się z kulturą.  Jako obywatelka Kraju Kwitnącej Cebuli - zadanie zostało ułatwione, gdyż do końca lipca zwiedzanie jest darmowe. Muzeum jest otwarte do 20:00 toteż stwierdziłam, że dwie godziny w zupełności wystarczą. Choć w McDonaldzie nie jadam, zostawiłam sobie czas na „najlepszy” punkt wycieczki.

Zwiedzanie rozpoczęłam od typowych obiektów znajdujących się w każdym Muzeum – obrazów. Od zawsze zachwycałam się dorobkiem przodków, a namalowane dzieła wprawiały mnie w zdumnienie. Przedstawione sytuacje pozostawiały w sobie uczucie zachwycenia: jak precyzyjnie szczegóły zostały dopracowane, jak wiele czasu spędzano, aby pracę można było nazwać dziełem. Nie jestem ekspertką od sztuki, ale podejrzewam, że wiele osób pod jej pojęciem widzi zdjęcia wykonane z ręki, bądź przy pomocy „modnego kija”.


Przechadzałam się dalej nie licząc mijających chwil. Na pierwszej części spędziłam większość czasu, który nieuchronnie oznaczał zamknięcie Muzeum. Szybko więc wybrałam się na dalszą część obiektu, aby mieć jakikolwiek pogląd na ocenę tego budynku. Przeklinałam w myślach: jak mogłam nie docenić możliwości nowego obiektu. Dwie godziny to zdecydowanie za mało! Część kolejna jest interaktywna, pełna ciekawostek i przede wszystkim jej w pełni sprawdzenie - czasochłonne. Przedstawiona historia Śląska, pobudza wyobraźnie i skłania do dalszych przemyśleń, które z pewnością nie zakończą się wraz z wycieczką.


 I tym sposobem, miły pan zwany ochroniarzem, subtelnie dał mi do zrozumienia, aby kierowała się do wyjścia. Podróż więc zakończyła się z poczuciem niedosytu, którego nie zapełni żadna wizyta w McDonaldzie. Niewątpliwie trzeba tam wrócić, odwiedzić Muzeum dłużej niż na godzinę. Mogłabym przeczytać w internecie o atrakcjach i dzielić się z Wami spostrzeżeniami innych osób. Ale to po prostu trzeba zobaczyć. I choć kiedyś  unikałam jak ognia szkolnych wycieczek z nudnymi przewodnikami, teraz sama wracam do tych miejsc.

Wiele osób, wymawiając słowo wakacje, widzi młodych ludzi spędzających czas na dyskotekach, imprezach, w pełnym upojeniu – coraz częściej jednak można zaobserwować tendencję odwrotną. Młodzi ludzie zaciekawieni są kulturą, pochłaniają wiedzę od przodków, wracają do przeszłości, zachwycają się starociami, a tych którzy nic o historii nie wiedzą, okrzyknięci są mianem... „gimbów”.


Zatem jeśli ktoś powie kiedyś „z tyłu liceum, z przodu muzeum” nie będę obrażona i dopowiem – dobrze, ale Muzeum Śląskie.

Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz