Pamiętasz jeszcze, kiedy beztrosko spacerowałeś po łąkach, które zakrywały całe Twoje ciało? Gdy pokrzywa była jedyną przeszkodą na Twojej drodze? Gdy poobijane kolana oznaczały tylko chwilowe rozkojarzenia i plaster w Kubusia Puchatka na ranę? To nie znaczyło nic...
Smakołyki zbierane prosto z drzew. Następnie to, co najlepsze - zabawy. Chowanego, berek, głupi jaś, marynarz, budowanie bazy, podchody, gra w klasy. Wystarczyły proste reguł, by gry nabrały kolorytu. Gdy pogoda płatała figle, cała grupa gościła się w jednym pokoju. Mama serwowała kanapki, lemoniadę i domowe ciasto z truskawkami. Dzieci rozkładały gry planszowe, kolorowanki, plastelinę, szachy, domino, bierki. Jedna dziewczynka obraziła się, bo kolega ją popchnął. A kolega obraził się, bo przegrał z innym. Wybierało się więc następną grę, z utęsknieniem patrząc w kierunku okna... Dlaczego jeszcze pada? Nadchodził wieczór, a więc każda mama dumnie wychodziła na balkon wykrzykując imię swojego potomka. Dziwnym trafem zawsze w tym momencie dzieci zaczynały mieć problem ze słuchem i nikt z nich nie wybierał się do swojego domu. Impreza dopiero się zaczęła - przestało padać, można wyjść na dwór, czas na tęczę. Kalosze, kurtki i do kałuży.
Dziecięcy świat pozbawiony uprzedzeń i stereotypów. Dziecięcy świat nienaznaczony kulturą, etyką i opiniami. Wszystko podane prosto, zrozumiale i równie nieskomplikowanie. Pytanie, odpowiedź. Bez analizy drugiego dna i bez przemilczenia. Kiedy więc dziecko zaczyna popełniać błędy dorosłych? Kiedy staje się sam dorosły z całym bagażem wątpliwości i znaków zapytania, które nigdy nie ulegną jednoznacznej odpowiedzi?
Wokół mnie same chłopaki. Bliźniaki, które za rok przystopią do Pierwszej Komunii. Franciszek i Antonii. Rodzeństwo, które ze względu na rozwód rodziców - rzadko widziane. Chwile z nimi są dla mnie magicznym czasem w którym przez chwilę znowu mogę poczuć się dzieckiem. I wcale nikogo nie dziwi, że robię zwierzęta z plasteliny czy biegam po podwórku krzycząc "szukam". Nikogo nie dziwi, że siedzę obok tego młodzieńca, który tłumaczy 22-letniej kobiecie jak gra się w szachy. I jeszcze pozwala mi wygrać. A potem drugi analizuje ze mną zasady gry w domino. Dlaczego tego zapomniałam? Gdzie zniknęła ta dziewczynka we mnie? Czy każdy z nas gdzieś po drodze gubi siebie? Bo choć zmieniamy się przez całe życie, to okres dzieciństwa ukształtował nas najbardziej. I powtarzam im: super to zrobiłeś, jesteś genialny, postaraj się bardziej - bo wiem jak ważne dla dziecka jest utwierdzanie go w jego przekonaniach i działaniach. I gdy tych dwoje bliźniaków porównuje się do siebie, mówię: nie porównuj się, każdy z was jest dobry w czymś innym. Pamiętaj, nie pytaj czy robisz dobrze, po prostu rób. A gdy pytam się kim: powiedźcie mi coś po angielsku, przeczytajcie mi swoje lektury. Oni nieśmiali odwracają głowę i mówią: nie umiem. Nie umiesz? Spróbuj! Czy różnisz się czymś od 8-letniego chłopca, który się boi...? Może jego obawy są infantylne i polegają na tym, iż boi się przeczytać zdania z książki "Chłopcy z placu broni", ale może i Twój strach ma wielkie oczy? No i ten mój chłopiec przeczytał zdanie, pochwaliłam go i przeczytał mi kolejne dwie strony. Da się? A i owszem.
Nie zabijaj w sobie dziecka. Usiądź czasem i daj się zwariować. Uśmiechnij się do nieznajomego na ulicy. Zatańcz do ulubionej piosenki. Wstydzisz się? Myślisz teraz, że to głupie? A ileż może sprawić radości... podobnie jak przeczytanie dwóch stron książki dla 8 latka.
Martyna.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz