sobota, 18 lipca 2015

Małe szczęścia



Pamiętasz jeszcze, kiedy beztrosko spacerowałeś po łąkach, które zakrywały całe Twoje ciało? Gdy pokrzywa była jedyną przeszkodą na Twojej drodze? Gdy poobijane kolana oznaczały tylko chwilowe rozkojarzenia i plaster w Kubusia Puchatka na ranę? To nie znaczyło nic...




Smakołyki zbierane prosto z drzew. Następnie to, co najlepsze - zabawy. Chowanego, berek, głupi jaś, marynarz, budowanie bazy, podchody, gra w klasy. Wystarczyły proste reguł, by gry nabrały kolorytu. Gdy pogoda płatała figle, cała grupa gościła się w jednym pokoju. Mama serwowała kanapki, lemoniadę i domowe ciasto z truskawkami. Dzieci rozkładały gry planszowe, kolorowanki, plastelinę, szachy, domino, bierki. Jedna dziewczynka obraziła się, bo kolega ją popchnął. A kolega obraził się, bo przegrał z innym. Wybierało się więc następną grę, z utęsknieniem patrząc w kierunku okna... Dlaczego jeszcze pada? Nadchodził wieczór, a więc każda mama dumnie wychodziła na balkon wykrzykując imię swojego potomka. Dziwnym trafem zawsze w tym momencie dzieci zaczynały mieć problem ze słuchem i nikt z nich nie wybierał się do swojego domu. Impreza dopiero się zaczęła - przestało padać, można wyjść na dwór, czas na tęczę. Kalosze, kurtki i do kałuży.


Dziecięcy świat pozbawiony uprzedzeń i stereotypów. Dziecięcy świat nienaznaczony kulturą, etyką i opiniami. Wszystko podane prosto, zrozumiale i równie nieskomplikowanie. Pytanie, odpowiedź. Bez analizy drugiego dna i bez przemilczenia.  Kiedy więc dziecko zaczyna popełniać błędy dorosłych? Kiedy staje się sam dorosły z całym bagażem wątpliwości i znaków zapytania, które nigdy nie ulegną jednoznacznej odpowiedzi?


Wokół mnie same chłopaki. Bliźniaki, które za rok przystopią do Pierwszej Komunii. Franciszek i Antonii. Rodzeństwo, które ze względu na rozwód rodziców - rzadko widziane. Chwile z nimi są dla mnie magicznym czasem w którym przez chwilę znowu mogę poczuć się dzieckiem. I wcale nikogo nie dziwi, że robię zwierzęta z plasteliny czy biegam po podwórku krzycząc "szukam". Nikogo nie dziwi, że siedzę obok tego młodzieńca, który tłumaczy 22-letniej kobiecie jak gra się w szachy. I jeszcze pozwala mi wygrać. A potem drugi analizuje ze mną zasady gry w domino. Dlaczego tego zapomniałam? Gdzie zniknęła ta dziewczynka we mnie? Czy każdy z nas gdzieś po drodze gubi siebie? Bo choć zmieniamy się przez całe życie, to okres dzieciństwa ukształtował nas najbardziej. I powtarzam im: super to zrobiłeś, jesteś genialny, postaraj się bardziej - bo wiem jak ważne dla dziecka jest utwierdzanie go w jego przekonaniach i działaniach. I gdy tych dwoje bliźniaków porównuje się do siebie, mówię: nie porównuj się, każdy z was jest dobry w czymś innym. Pamiętaj, nie pytaj czy robisz dobrze, po prostu rób. A gdy pytam się kim: powiedźcie mi coś po angielsku, przeczytajcie mi swoje lektury. Oni nieśmiali odwracają głowę i mówią: nie umiem. Nie umiesz? Spróbuj! Czy różnisz się czymś od 8-letniego chłopca, który się boi...? Może jego obawy są infantylne i polegają na tym, iż boi się przeczytać zdania z książki "Chłopcy z placu broni", ale może i Twój strach ma wielkie oczy? No i ten mój chłopiec przeczytał zdanie, pochwaliłam go i przeczytał mi kolejne dwie strony. Da się? A i owszem.


Nie zabijaj w sobie dziecka. Usiądź czasem i daj się zwariować. Uśmiechnij się do nieznajomego na ulicy. Zatańcz do ulubionej piosenki. Wstydzisz się? Myślisz teraz, że to głupie? A ileż może sprawić radości... podobnie jak przeczytanie dwóch stron książki dla 8 latka.



Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz