(Nie)rozsądne spotkania przy imbirze to cykl rozmów ze studentami. Życie akademickie w końcu to nie tylko mozolne uczęszczanie na zajęcia czy codzienne wagary na Mariackiej. Przedstawiamy studentów pełnych pasji, z całym wachlarzem przeżyć i emocji. Kolejnym naszym gościem jest Aleksandra Grodź. Obecnie jest na wymianie w Niemczech dzięki projektowi "Erasmus". W naszym artykule Ola próbuje przybliżyć losy studenta przebywającego na obczyźnie. Jak wygląda multikulturowe życie? Co sądzą niemieccy studenci o Polakach... i czy naprawdę Polki uważane są za najpiękniejsze kobiety?
Czy polskie szkolnictwo spełnia Twoje oczekiwania?
Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie chciałabym oceniać całego systemu przez pryzmat jednej, czy dwóch uczelni. Polskie szkolnictwo ma swoje wady i zalety, jak wszystko. Najbardziej nieprzemyślane wydaje mi się podawanie zbyt dużych dawek teorii w stosunku do zajęć praktycznych oraz zbyt mała selekcja przyszłych studentów. Jesteśmy bodajże w pierwszej piątce najbardziej wykształconych narodów świata. Tylko jak to wykształcenie przekłada się na umiejętności? Na studia może iść dzisiaj niemal każdy i właściwe każdy może je skończyć. Ludzie odbierają tytuł magistra, potrafią wyjaśnić dziesiątki często bezużytecznych pojęć, a nie posiadają żadnych umiejętności praktycznych. Jasne, można organizować sobie staże, bezpłatne praktyki, zbierać doświadczenie na własną rękę. Uważam jednak, że studia dualne wpłynęłyby zbawiennie na poziom wykształcenia w naszym kraju. Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w projekcie "Erasmus"?
W moim życiu nastał taki moment, kiedy miałam wrażenie, że wszystko stoi w miejscu. Niemieckiego uczyłam się już kilka lat, ale wszyscy wiemy, jak wyglądają zajęcia z języków obcych. Maksymalnie 90 minut tygodniowo, tworzenie sztucznych sytuacji, wałkowanie bezużytecznego słownictwa. Czułam, że się nie rozwijam. Pomyślałam sobie: kiedy, jak nie teraz? Jak tylko ogłoszono nabór, zorganizowałam niezbędną dokumentację i wzięłam udział w rekrutacji.
Jakie musi spełnić kryteria osoba zainteresowana "Erasmusem"?
O ile dobrze pamiętam do ogólnej oceny wliczały się trzy rzeczy: średnia ocen, kompetencje językowe oraz motywacja. Trzeba przebrnąć przez ‘rozmowę kwalifikacyjną’ w języku obcym. Mogę zapewnić, że nie trzeba się jej obawiać. Pytania są raczej łatwe do przewidzenia i nikt nie wymaga jakiegoś kosmicznego słownictwa. Chodzi o to, żeby sprawdzić, czy potrafisz spontanicznie reagować, dyskutować, po prostu w miarę swobodnie rozmawiać w języku obcym.
Jakie są zalety studiowania poza granicami kraju?
Zalet jest całe mnóstwo, naprawdę. Przede wszystkim postęp językowy. Pamiętam swój pierwszy dzień w Stuttgarcie, kiedy po przyjeździe musiałam zadzwonić do dozorcy akademika. Trzeba było dać mu znać około pół godziny wcześniej, aby przyjechał na miejsce z kluczami i niezbędną dokumentacją. Byłam totalnie przerażona! Sprawa była banalna, ale bałam się, że czegoś nie zrozumiem, albo nie będę potrafiła odpowiednio wytłumaczyć. Po kilku miesiącach w Niemczech jest to dla mnie całkowicie naturalne. Musisz iść do sekretariatu załatwić formalności, zdać ustne egzaminy, wyjaśnić sprawy dotyczące mieszkania, porozumieć się ze współlokatorami. Potrafisz poradzić sobie z językiem formalnym, nieoficjalnym, a nawet potocznym. Kolejną sprawą są po prostu ludzie. Myślę, że przez całe swoje życie nie poznałabym tak wielu osób z tylu różnych zakątków świata, co przez te kilka miesięcy. Nagle znajdujesz się w jednym pomieszczeniu ze studentami z Europy, Ameryki, czy nawet z Chin. Poznałam i ciągle jeszcze poznaję mnóstwo niebywale interesujących różnic kulturowych, przyzwyczajeń, usposobień. Jest to również swego rodzaju lekcja wytrwałości, samodzielności i samozaparcia.
Jak poradziłaś sobie z różnicą programową? Czy w ogóle takowa występuje?
Oczywiście. Plan układa się samemu, ale nie da zrobić się tego tak, by był on identyczny. To całkiem logiczne, że gdy na uczelni macierzystej realizuje się system polityczny RP, w Niemczech na liście przedmiotów obowiązkowych widnieje system RFN. To wszystko można jednak całkiem sprawnie zorganizować. Chodzi o zachowanie jakiś ogólnych kierunków kształcenia, a nie przekalkowanie listy przedmiotów. Jak traktowani są uczestnicy projektu "Erasmus" przez władze uczelniane jak i przez rodzimych studentów?
To chyba zależy od kraju. Muszę przyznać, że na początku byłam tym trochę rozczarowana, bo w Niemczech jesteśmy traktowani po prostu normalnie. Nikt się specjalnie nie cieszy, że przyjechaliśmy, nikomu to też nie przeszkadza. Nie mamy specjalnych przywilejów, prawie nikt się nie zachwyca, że potrafimy mówić po niemiecku. Jest trochę inaczej niż u nas. W Polsce utarło się, że Erasmusi mają łatwiej, a jak jeszcze próbują uczyć się polskiego, to już w ogóle podziw i euforia. W Niemczech multikulturowość jest już czymś tak normalnym, że nikt nie zwraca na to specjalnej uwagi. Jeśli chodzi o rodzimych studentów, paradoksalnie nie mamy z nimi zbyt dużego kontaktu. Mijamy się na wykładach, jeśli pracujemy w mniejszych grupach, to zamienimy ze sobą kilka zdań, ale głównie integrujemy się z innymi "Erasmusami", tworząc totalnie kolorowe i wymieszane towarzystwo.
Jak odniesiesz się do stereotypu "Erasmusa" nazwanego "Orgasmusem"? (mówi się, że wyjeżdża się na jedną wielką imprezę)
(śmiech) No tak, byłam pewna, że to pytanie się pojawi. Jeśli oczekujecie dezaktualizacji tego stereotypu, muszę Was rozczarować, ja tego nie zrobię. To nie jest tak, że nie musimy nic robić. Tak samo zdajemy egzaminy, musimy odrabiać zadania i nikt nie daje nam ocen za ładny uśmiech. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że to są takie trochę wakacje. Po prostu czujesz taką atmosferę. Masz wokół siebie temperamentnych Włochów, szalonych Greków, Hiszpanów, Chińczyków i przedstawicieli wielu innych narodów. Rozmawiacie w obcym języku, jesteście daleko od domu. Czy to nie stwarza klimatu wakacji? Często organizowane są imprezy dla Erasmusów, jak nie ma czegoś ciekawego w klubach, ktoś zawsze robi domówkę. Każdy przygotuje coś regionalnego do jedzenia, przywiezie lokalny alkohol. Jak tu się nie bawić? Co do orgasmusa, to chyba zależy od człowieka. Jasne, czujesz w powietrzu pewien rodzaj fascynacji, ciekawości. Niektórzy na własnej skórze chcą sprawdzić, czy tak słynny, południowy temperament faktycznie różni się od tego, który znamy. Z drugiej strony, po prostu poznajesz ludzi, tworzą się między wami jakieś relacje i czasem nie ma znaczenia, czy ktoś jest z Ameryki, Rumunii, Polski czy z Hiszpanii. Jest mnóstwo ludzi, którzy w stereotyp Erasmusa nie wpisują się wcale, ale nie brakuje też takich, którzy z takich wyjazdów korzystają w pełni. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie psuł opinię i ktoś, kto będzie ją ratował.
Jak władzę Uniwersytetu Śląskiego pomagają uczestnikom "Erasmusa"?
Było dużo sytuacji, kiedy ktoś mi pomógł i wcale nie mniej takich, kiedy brak organizacji doprowadzał mnie do szału. Erasmus to przygoda życia, ale też niemałe wyzwanie. Musisz zmierzyć się ze stosem formalności, które zdają się nie mieć końca. Ciągle czegoś brakuje, nieustannie wysyłasz maile i czekasz na odpowiedzi. Tak to wygląda. Mam dużo zastrzeżeń do organizacji programu na naszym uniwersytecie, ale zdaje sobie sprawę z tego, jak ogromne jest to przedsięwzięcie i jak dużo pracy wymaga. Jak wygląda Twoja "erasmusowska" codzienność?
Myślę, że podobnie do codzienności ‘usiowskiej’, czy jakiejkolwiek innej, po prostu studenckiej. Tyle tylko, że żyję w innym kraju, muszę pilnować kilku terminów więcej i uczyć się w obcym języku. Dzięki temu, że wszyscy studenci mają tu do dyspozycji fantastyczne centrum językowe, zaczęłam uczyć się jeszcze włoskiego i myślę nad powrotem do nauki francuskiego. Poznaję fantastycznych ludzi i chyba pierwszy raz w życiu prowadzę prawdziwe życie studenckie.
Jasne, że tak. Muszę jednak powiedzieć, że te stereotypy uzależnione są od płci. Drogie Panie, za granicą naprawdę jesteśmy uznawane za jedne z najpiękniejszych kobiet na świecie. Myślałam, że to nieco naciągane pogłoski, ale naprawdę tak jest. Polki uchodzą za doskonałe gospodynie i idealne kandydatki na żony.
Na kiedy przewidujesz powrót do kraju i jakie wiążą się z tym dalsze plany?
W sierpniu powinnam być z powrotem w Polsce. W pierwszej kolejności oczywiście obrona pracy licencjackiej, która opóźni się ze względu na inną organizację roku akademickiego w Niemczech. Chcę zacząć studia magisterskie, w ramach których także planuję wyjechać na Erasmusa. Myślę, że to będzie doskonałe zakończenie okresu studenckiego w moim życiu. To są jednak dość dalekosiężne plany, więc jeszcze sama nie znam szczegółów. Czas pokaże.
Martyna/FITMADMARA.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz