wtorek, 29 kwietnia 2014

"Zwykli-Niezwykli. Popatrz na mnie, tylko szerzej"

Każdy człowiek jest odrębną planetą. Choć tak często o tym można zapomnieć, nie jesteśmy jednolici. Pomijając zauważalne cechy aparycji, różnimy się poglądami, wyznaniem, kulturą, religią.
Istnieją gdzieś pewnie platońskie dwie połówki, ale żeby się spotkały, każdy z nas musi przejść niezwykłą drogą, która pozwala na odkrycie swojego ja przez pryzmat innych ludzi.


Każdy w swoim życiu zapewne pochopnie ocenił drugiego człowieka, ale z drugiej strony również został skrzywdzony fałszywym osądem. Są bolesne i nierzadko skreślają człowieka w zdobyciu celu, sukcesu czy po prostu przyjaciół. Już od najmłodszych lat dzieci uczone są nietolerancji. Dziecko w klasie, które wychowuje się z jednym rodzicem? Chłopczyk, który jest ciemnoskóry? Dziewczynka Chinka? A nawet ktoś z większą tuszą? Dzieci, które nie są uważane za „idealne”, często wykluczone są ze szkolnego życia.

Dorastamy, a co za tym idzie nasze umysły powinny otworzyć się na inny świat, powinniśmy pozwolić komuś żyć według własnych reguł, umożliwić odkrycie własnej palety kolorów. Niestety często zdarza się, że wkraczamy w czyjeś z życia nie ściągając nawet przysłowiowych butów. Czy w pogoni za życiem zapomnieliśmy o złotej zasadzie „moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka”?

Warto czasem zatrzymać się na chwilę, pogłębić wiedzę na temat danych społeczności, a nawet spojrzeć delikatniej, z przymrużeniem oka na osobę, którą mijamy na ulicy. Przecież to, że jej włosy są w kolorach tęczy, a za rękę trzyma partnerkę z równie kolorowym obliczem nie znaczy, że nie ma nic do powiedzenia i nie znaczy, że nie może być dobrym człowiekiem umiejącym kochać!

W Katowicach odbyła się wystawa dotycząca wspomnianych już stereotypów. Na Dworcu w Katowicach zostały wyeksponowane zdjęcia ludzi, których dotknęły stereotypy. Począwszy od Romów, Sosnowiczanów, Ślązaków, starszych osób, a nawet rudych kobiet, kobiet po 40 czy osób noszących okulary.

Stereotypy są zakorzenione w nas, czasem nieświadomie spojrzymy na kogoś mniej życzliwym wzrokiem.  Całego świata nie naprawimy, nie uciekniemy od przykrych komentarzy czy niemiłego zachowania innych ludzi. Zmianę warto zacząć od siebie, spojrzeć na siebie, zanim zaczniemy oceniać innych. Przecież inny nie znaczy gorszy!






Pozdrawiam,
Martyna.





czwartek, 24 kwietnia 2014

A ty ile najdłużej byłaś samotna/y (?)

Film, który porusza serca i w przepiękny sposób pokazuję uczucie do drugiego człowieka. Tak silne, że ciężko jest to sobie wyobrazić oraz tak prawdziwe, że można tego tylko pozazdrościć. Samotność tak długą i skomplikowaną jak niejeden górski szlak, na którym nie spotykamy nikogo oprócz nas samych i przeszywającej nasze serce ciszę. To w wielkim skrócie streszczenie filmu "Her".


Filmweb daje średnią ocenę 7,5/10, ja daję 0,5 pkt wyżej. Wstaję i biję brawo dla reżysera Spike Jonza za wyreżyserowanie czegoś, co w taki piorunujący sposób działa na odbiorcę. Gatunek: Melodramat, Science Fiction, produkcja zagraniczna. Według mnie znajdziemy tam również cząstkę komedii romantycznej bo przecież o to, w tym wszystkim chodzi. Duży ukłon za Samanthe, której głosu użyczyła Scarlett Johansson.
Głos gładki, jednocześnie smutny i emocjonalny, z pięknym akcentem. Nie widzimy ani razu Scarlett, a jedynie słyszymy co jeszcze bardziej wpływa na zmysły widza. Historia opowiada losy, głównego bohatera- Theodora, w której roli głównej obsadzono Joaquina Phoenix. W rolach drugoplanowych obsadzono Amy Adams, która mi osobiście kojarzy się wyłącznie z "American Hustle" oraz niesamowitą aktorkę Rooney Mara ("Dziewczyna z tatuażem" czy dobrze, ocenione przeze mnie "Panaceum") wcieliła się w rolę byłej żony głównego bohatera Catherine. W tle ujrzymy zadziorną i uwodzicielską Oliwię Wilde, która wciela się w postać tajemniczej dziewczyny z randki w ciemno. Dobór aktorów jak dla mnie- bez zarzutu.





 


Theodor po wielu latach prawdziwego związku i dorastaniu u boku miłości swojego życia- postanawia wziąć rozwód. Tak wielkie cierpienie jest wymalowane na twarzy bohatera praktycznie w każdej scenie. Bardzo się cieszę, że obejrzałam ten film samotnie w domu, nie dałabym rady obejrzeć go w całości w kinie? Dlaczego? Bo to typowy, ale jednocześnie niezwykły film z serii "wyciskacz łez''. W 10 min zaczęłam płakać i praktycznie do końca filmu nie mogłam przestać. Mało jest filmów, które tak emocjonalnie na mnie działają jak ten. Sceny przeplatane są cierpieniem i radością, smutkiem i szczęściem. Naprawdę podoba mi się kontrola scen, które są ułożone w pewnym porządku bądź bałaganie, zależy jak się na nie spojrzy ;)
Sceny, w którym najbliższa osoba jest przy Theoderze, przeplecione są tymi, w których jest on zupełnie sam w pustym mieszkaniu. Wykorzystano retrospekcję- powrót do przeszłości, drogą pełną owego smutku i niewyobrażalnie wielkiej tęsknoty. Osoba, która dawała mu szczęście każdego dnia, zwykłym ludzkim uśmiechem, która wspierała i dorastała, zmieniała się na jego oczach- nagle znika. Odchodzi, być może w zapomnienie przez świat, ale w myślach i wspomnieniach nigdy nie umrze.

Aktor próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Poznaje i zakochuję się w wirtualnej kobiecie Samancie, która uwodzi go swoim głosem, internetowym charakterem. Wiernie porządkuję jego maile i przypomina o codziennych spotkaniach. Jest jego sekretarką, ale słowo "zwykłą" nie jest tutaj dobrze dopasowane. Wpadają w nierzeczywisty romans. To uczucie, którego nie widać. Rozmawiając ze sobą, mają wrażenie, że są dla siebie stworzeni i tak powinien wyglądać prawdziwy związek. Mam nadzieję, że każdy z widzów, oglądając ten film zdaję sobie sprawę, że to nie może być związek. Ludzie potrzebują bliskości drugiego człowieka codziennie, a nie jedynie przez komputer. Chociaż w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe..



Ostatnio dobry znajomy zadał mi pytanie: "A ty ile najdłużej byłaś samotna?" . No właśnie ile? Jak ludzkość postrzega samotność?  Czy samotnikiem jest osobą, którą nie ma drugiej osoby blisko siebie, żeby wstawić na fb tak bardzo upragnione, przez niektórych "W ZWIĄZKU Z.." ? Czy samotnikiem można być w momencie, gdy nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie kiedy rozmawialiśmy z przyjacielem, serdeczną nam osobą? Wydaję mi się, że nie ma jednoznacznej i jedynej definicji słowa samotność. Pisałam na temat tęsknoty pracę maturalną, czytałam specjalne książki i szukałam cytatów, które wyjaśnią mi jej istotę. Miałam nadzieję, że z pomocą przybędą mi romantyczni kochankowie, którzy udowodnią, że miłość jest najpiękniejszym darem dla nas w życiu. Wiedzy na ten temat trochę mi przybyło, ale nie wszystko zostało wyjaśnione. Każdy rozumie to na swój sposób i może podać na własnym przykładzie. Czy kobieta samotna to kobieta niezależna czy taka, która nie radzi sobie z własnymi uczuciami? Czy samotni możemy być na chwilę, gdy potrzebujemy oddalić się od natłoku ludzi i własnych myśli i spraw czy na całe życie? Czy samotnicy to ludzie z wyboru czy z przymusu? Jak daleko może posunąć się człowiek, w momencie owej pustki, tęsknoty i braku bliskości, rozmowy z kimś innym? Tak wiele pytać, a brak odpowiedzi.. Ten film zdecydowanie potrafi w swoim przekazie, zadać nam wiele pytań, na które my sami musimy znaleźć odpowiedzi. Pokazuję jak bardzo można kochać i jak bardzo cierpieć po stracie. Nie jest to kolejny film o miłości lub jej braku. Nie spotkałam  się jeszcze z filmem, po którym w takim stopniu zaczęłam się zastanawiać nad człowieczeństwem. Zapamiętam jedną z wypowiedzi wirtualnej doradczyni: ''Jestem Twoja.. i nie jestem Twoja..".

Zostawiam Was z tytułowym  pytaniem samych bo ja dalej nie potrafię na nie odpowiedzieć. Polecam wszystkim samotnikom z wyboru lub chwilowo. Nie polecam ludziom szczęśliwie zakochanym bo nie zrozumieją, że gdzieś tam daleko (a tak blisko) istnieje świat bez miłości i ludzie, którzy żyją dla samych siebie, a nie dla związku.

Mad.






środa, 23 kwietnia 2014

need for speed?

Trochę czasu minęło od moich ostatnich recenzji kinowych! Z racji świąt i braku dostępu do działającego laptopa, zaniedbałam Wasze i moje dobre ( i słabsze) wybory kinowe! Zaczynajmy ;)



Need for speed- na wstępie w grę nigdy nie grałam. Zainspirowana  "Fast and furious'' pobiegłam na premierę do kina. Wrażenia? Ogromne! Szybkie auta, piękne kobiety i przystojni mężczyźni to mała pigułka tego filmu. Główny bohater Tobey Marshall (Aaron Paul), z pozoru normalny człowiek z wielką pasją motorniczą, posiada przyjaciół na dobre i na złe, razem prowadzą warsztat samochodowy. Auta, które znają na pamięć i części, które wymieniają nałogowo- udoskonalają, zmieniają i pokazują siłę samochodów. Każde auto według nich ma osobowość i urok, a miliony koni pod maską i ogromna moc silnika dodają niepowtarzalną wartość każdemu z aut. Pomimo, że kocham to imię- Julia w tym filmie początkowo mi przeszkadzała. Blondynka w szpilkach i szybkie auta? Zdanie zmieniłam całkiem szybko, przyznaję. Miło się na nią patrzyło (Imogen Poots) i słuchało jej motoryzacyjnej wiedzy. Zaskoczyła mnie nawet swoją grą aktorską, dużo lepszą niż w "Ten niezręczny moment". Nie można powiedzieć, że to tańsza (ze względu na renomę aktorów) podróbka szybkich i wściekłych. Mamy tę samą myśl przewodnią, ale pokazaną w innym stylu i wymiarze. Tam- samochodowa gra, ogromna przyjaźń i więź, dobra muzyka. Tu- samodyscyplina, dążenie do celu, pokonanie własnych słabości. Wychodząc z kina, jeszcze bardziej pokochałam auta i jazdę samochodem. Pomimo, że nie jestem znawcą marek i cen, jakości to zaliczam się z całą dumą do posiadaczy prawa jazdy.Całość naprawdę dobra, warta zobaczenia. Film traci tylko na tym, że jest on raczej skierowany do młodszej grupy odbiorców, a muzyka mimo wszystko nie porywa tak jak soundtrack z Szybkich (chyba każdy z nas dodał na portal społecznościowy choć raz, jakże znaną piosenkę 2 Chainz, Wiz Khalifa- We own it) ;) Rzadko kiedy oglądam więcej niż raz dany film, ale ten z będzie wyjątkiem od normy.




 Przyjaźń i miłość, a w całość wplątana  pasja. Dla mnie to  mieszanka idealna.
Jutro recenzja "Her". Ciekawi? Mad.




piątek, 18 kwietnia 2014

Permanentnym tuszem bądź

Kiedyś osoba wytatuowana wyróżniała się przynależnością do danego plemienia. Chwilę później tatuażem naznaczali się więźniowie, aby wyeksponować swoją mroczną przeszłość. Czasy się zmieniły, a tatuaż z elitarnych kręgów, przeszedł do codzienności.


Tatuaż - napis, postać, historia, rysunek, data, symbol. Ludzie dzięki znakom graficznym zapisanym na swoim ciele wyrażają swoje wnętrze, wydobywają swoje myśli, zapisują istotny moment w swoim życiu. Często spotykamy osoby, które na swoim ciele, wypisane mają swoją mantrę - cytat, który ma być podpowiedzią i przestrogą na ich dalsze życie. Są również ci, którzy tatuują sobie ważną postać dla nich - portret rodziców, dziadków czy dzieci. Nie będę wymieniać ani wyśmiewać tych, którzy tatuują sobie "miłość swojego życia", bo wiadomo jaki jest później finał owego uniesienia. Tatuażyści mają nie lada wyzwanie, aby z D zrobić N, a z LOVE - HATE.
Ukończywszy pełnoletność, chciałam sobie zrobić tatuaż. Moim marzeniem stał się napis, ale jak to z nimi bywa, nie wiedziałam czy odpowiedni będzie Marylin Monroe czy może wers z ulubionej piosenki... chciałam uwiecznić pogląd, który nie ulegnie zmianie nigdy (niemożliwe :D). Spytałam o poradę pewną dziewczynę, która na karku miała napisane La vie est belle (fr. życie jest piękne). Zaciekawiona prostotą i ideologią tych trzech słów spytałam o symbol, pochodzenie i ogólne przesłanie. Odpowiedź była prosta i banalna jak dany tatuaż. Dziewczyna po prostu wkraczała w nowy etap swojego życia, w dorosłość i chciała uwiecznić coś, co będzie jej przypominało o dzieciństwie, o decyzjach i punktach kulminacyjnych jakie nas spotykają. Codziennie patrząc na tatuaż, uśmiechała się, bo wiedziała, że nieważne co się stanie przecież "życie jest piękne". Pomyślałam, że ma rację, przecież nie wszystko musi być tak bardzo zawiłe, aby analizować przez resztę życia od momentu wykonania tatuażu. Ciało jest naszą własnością i możemy tak naprawdę zrobić z nim wszystko. Niektórzy wymierają mały, subtelny napis, a inni pragną wytatuować sobie całą rękę, czyli tzw. rękaw. Skrajnością jest oczywiście tatuowanie sobie gałek ocznych bądź tatuowanie każdego fragmentu ciała. Tatuowanie jak wszystko, może stać się pasją i sposobem, na życie.. bogate życie Ceny tatuażów są dość wysokie, za tatuaż który ma około 3,5 w dobrym studiu możemy dać już 150 zł. Zaczęłam od strony konsumenta, a przecież tatuażysta to człowiek wielkich talentów. Oczywista wydaje się być umiejętność szkicowania i rysowania przez daną personę. Do tego jeszcze odpowiedzialność jaką niesie ze sobą permanentność tatuażu. Widzieliście strony typu "najgorsze tatuaże"? Nie chcę nawet wiedzieć co czują takie osoby. No, ale nauka czyni mistrza więc nieraz spotykamy się z domowymi studiami, które później przeradzają się w te profesjonalne. Rodzajów i stylów tatuażu jest mnóstwo. Moją uwagę ostatnio przykuły te wykonane w 3d. Są niesamowite i patrząc na nie, nie wyobrażam sobie nie postawić znaku równości obok słowa sztuka i tatuaż. Tatuaż obok muzyki, malarstwa, filmu, teatru. tańcu? Dlaczego nie!



Wesołych Świąt,
Martyna.




środa, 16 kwietnia 2014

Feminizm, a współczesny feminizm


Znaczenie słowa feminizm wydaje się być jasne i zrozumiałe dla wszystkich, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Feministka kiedyś dążyła do równouprawnienia, miała dosyć stania przy przysłowiowych garach, chciała mieć prawo głosu w społeczeństwie oraz zajmować wyższe stanowiska w firmach. Natomiast z biegiem czasu warto zastanowić się nad znaczeniem, a właściwie warto zwrócić uwagę na różnice pomiędzy feminizmem, a współczesnym feminizmem, z którym mamy do czynienia dziś.
W tej chwili nadciągnęła fala współczesnego feminizmu, która jest promowana w mediach. W Polsce najbardziej znanymi dla nas feministkami są Magdalena Środa oraz Kazimiera Szczuka, które przekonują każdą obywatelkę do tego, że mężczyźni są bezużyteczni i w pełni przeszkadzają. Nastawione przede wszystkim bojowo oraz anty wobec płci męskiej, dążą do równouprawnienia, który jest ich priorytetem.

Kiedyś spotkałam się z określeniem, że ‘współczesny feminizm kończy się w momencie, gdy trzeba wnieść coś ciężkiego po schodach’. Przykładowo natknęłam się ostatnio na krótki artykuł w prasie, który dotyczył zachowania jednej z najlepszych polskich aktorek Krystyny Jandy, która również często staje w obronie współczesnych feministek. Aktorka na swoim blogu opisała krótko swój zwykły dzień, który był dla niej koszmarem. W pociągu żaden mężczyzna nie pomógł jej we włożeniu walizki na półkę, następnie ktoś z „płci wrogiej” sprzątnął taksówkę sprzed nosa, a w tramwaju żaden nie ustąpił jej miejsca. Jak to możliwe?! Gdzie Ci mężczyźni?! Po głębszym zastanowieniu, czyż nie jest tak, że współczesne feministki włącznie z Krystyną Jandą nie osiągnęły celu? Przecież powinny być dumne z tego, że polscy mężczyźni wreszcie wyciągnęli wnioski z ich długotrwałych lekcji! Kobieta mogła wykazać się swoją umiejętnością radzenia sobie w miejskiej komunikacji z walizką u boku.

Feministka, która w dzisiejszych czasach dąży do równouprawnienia tkwi w przekonaniu, że mężczyzna jest jej wrogiem w dodatku bezużytecznym. Uważa, ze potrafi sobie poradzić bez niego w życiu codziennym i emanuje wrogością wobec całej płci męskiej. Natomiast z drugiej strony każda chciałaby otrzymywać kwiaty, czekoladki, wina, być dobrze traktowana i chce by ustępowano jej miejsca. Każda współczesna feministka słowo ‘równouprawnienie’ rozumie w sposób taki, że musi być traktowana w społeczeństwie tak samo jak mężczyzna, udowadniając wszem i wobec, ze potrafi żyć bez niego. Natomiast to jest tylko rozumienie, bo gdy przychodzi czas na praktykę i codzienność, każda sprzeciwia się temu, jak źle i ‘równo’ traktują ją mężczyźni, przykładowo nie pomagając jej z ciężką walizką.
O współczesnym feminizmie dziś słyszymy bardzo wiele, ale trzeba pamiętać, że zarówno jak i mężczyzna potrzebuje wsparcia kobiety, tak samo kobieta mężczyzny, a wtedy równouprawnienie nabiera całkiem innego znaczenia niż jest ono promowane.


Marta






Dziwny jest ten (różowy) świat

   Ostatnio przeglądałam genialne filmiki dwóch przesłodkich dziewczynek, które swoimi występami robią karierę w US. Czy zapanowała moda na młode gwiazdy? Najlepszym (najgorszym - zależy od preferencji) przykładem jest Justin Bieber, które swoją karierę zaczął już w podstawówce. Nie trzeba chyba przypominać jaki sfinalizowała się owa przygoda. I zapewne na rynku takich gwiazdek było i jest tysiące. Co w nich takiego jest? Czy to po prostu zachwyt podobny do obserwowania małego szczeniaczka, który zaczyna chodzić i całkiem sprawnie mu to wychodzi? Czy takie dzieci naprawdę mają aż taki talent, by od razu pokazywać go całemu światu? Czy może jednak prawda jest brutalna - jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze?


  Do programów typu talent show przychodzi coraz więcej małych dzieci, śpiewają piosenki o wielkiej miłości bądź o sprawach z którymi nie miały styczności w codziennym życiu (https://www.youtube.com/watch?v=MiW6-a1vsmc). Choć dziwne byłoby, gdyby zaczęły śpiewać piosenki o zielonym ogórku i wesołych słoniach adekwatnie do swojego wieku. Zaśpiewana piosenka ma pokazać walory głosowe, ale czy nie może być nieco bardziej radosna, wesoła i beztroska - jak świat dziecka?

   Czy dzieci nie powinny kształcić się, doszkalać swój talent, a następnie później pokazywać go w mediach?
Dzieci wygrywające dane show są czasem nieświadome powagi sytuacji, nie wiedzą co zrobić z nagrodą, która przechodzi nierzadko do kieszeni rodziców - budują domy, spełniają swoje największe marzenia, nowy samochód czeka.

   Aż strach pomyśleć jak dziecko musi cierpieć przez wybujałe ambicje swoich rodziców, którzy nie pozwalają na normalne dzieciństwo spędzane na podwórku, a rozkazują dziecku na przymusowe lekcje pozaszkolne. Nie wpadając ze skrajności w skrajność - każde dziecko powinno odnaleźć swoją pasje, próbować wielu rzeczy, smakować życia. Po to jest dzieciństwo.Wydaję mi się jednak, że uzewnętrznianie swoich możliwości powinno nastąpić w czasie, gdy Latorośl jest pewna swoich talentów, odpowiednio przygotowana wokalnie, ale i przede wszystkim psychicznie.

    Dzieci w talent show blokują również miejsce prawdziwym, ukształtowanym talentom - kto zagłosuje na operowy głos starszego pana, skoro zaraz po nim pojawi się przesłodka dziewczynka w różowej sukience
 i zaśpiewa nam wersy piosenki o niespełnionej miłości.

   Plusem pokazywania dzieci w takich programach jest nabranie przez niech pewności siebie, pierwsze spotkanie z publicznością przełamuje wstyd, pozwala na odkrycie siebie. Aczkolwiek jak każdy kij ma dwa końce - krytyka z którą może się spotkać, niejednokrotnie może obniżyć wartość dziecka, zdołować, spowodować zaniechanie dalszych starań - niewinne dziecko nie jest przygotowane na negatywne opinie.

  Pamiętacie jeszcze "Od Przedszkola do Opola"? Sama chciałam się tam kiedyś wybrać, bo do wygrania był taki duży, cudowny miś! Moja kariera zakończyła się przy telewizorze, a jedyne co umiem śpiewać to piosenki z przekręconym sensem i tekstem :D

  Podobno ma powstać polska wersja The Voice Kids i jedyne z czego się cieszę to fakt, że będą konkurować ze sobą  tylko dzieci więc walka jak gdyby będzie równa i dzieci nie będą czuć presji, którą na pewno musiały odczuwać podczas rywalizacji z kimś o wiele starszym i bardziej doszlifowanym muzycznie.




Pozdrawiam,
Martyna.


PS i tak zakochałam się w tych dwóch wariatkach! :D




niedziela, 13 kwietnia 2014

Kobiety mówią więcej, a koty miauczą częściej

W bezsensie sens jest?

Będę pić kawę późnym wieczorem, a przed zapaleniem papierosa będę kleić pierogi albo piec ciasto i wyrzucać je do śmieci. Albo pakować w kolorowe papiery i rozdawać ludziom na ulicy. Jeśli ktoś się na niej pojawi. Dokładnie będę zmywać naczynia i myć podłogę na balkonie. Nauczę się rozwiązywać krzyżówki i przeczytam wszystkie książki świata albo chociaż te o miłości albo przygodach jakiegoś Detektywa z Londynu. Będę pisać dużo listów i nie będę ich nigdzie wysyłać, bo poczta jest niemodna. Będę zapuszczać paznokcie i malować je na blado różowy kolor, bo tak jest podobno modnie. Będę wybierać tylko odzież ponadczasową, klasyczną. Nauczę się podstaw japońskiego, a angielski opanuję do perfekcji. Kupię sobie wazon do kwiatów, albo kwiaty do wazonu. Przywiozę Ci dużo słodyczy i kupon do jakiegoś sklepu. Żebyś już zawsze była piękna i miała piękniej obok siebie. I pragnę, żebyś nigdy nie spadała tak gwałtownie. Podniosę starszej Pani wypadające zakupy. Rozłożę się wielkim kocem na środku polnej drogi albo gdzieś w centrum miasta, o ile będę mieszkać kiedyś w mieście. Będę zbierała fotografię z magazynów kobiecych i zrobię swój album. Może kogoś zainteresuje, zawsze chciałam coś po sobie zostawić. Kiedyś myślałam, że będzie to baza, ale przyszedł wiatr i wszystko się rozsypało. Przed zaśnięciem zastanawiałam się czy to wina wiatru czy moja niedbałość? Potem przeszłam na domowe bazy, z koców. Zawsze były jakoś bardziej trwałe, no i koc przydawał się do snu. Rano wychodziłam z moim bratem pograć w piłkę, byłam bramkarzem, ale podobno nie przez moje umiejętności, a przez tusze. Nigdy w to nie uwierzę, zawsze lubiłam stać i czekać na piłkę, tak idealnie przelatywała obok mnie. Zapędziłam się i z tego wszystkiego wróciłam do dzieciństwa, a przecież dalej jestem małą kobietką, chociaż kucyków nie toleruje w żadnej postaci. No chyba, że lalki Barbie, ale nie mam siostry więc pozostają mi samochody. No właśnie! Nie będę mieć samochodu, ale będę dbać o nogi. Przykładowo będę biegać po czarne bułki i niskokaloryczny serek puszysty od uroczej Pani z warzywniaka. Na targ będę chodzić po skarpetki w paski kolorowe. Słuchawki będę gubić co kilometr. Nie będę rymować, bo nie umiem. Będę oglądać "Sex w Wielkim Mieście" na zmianę z "Bridget Jones". Będę starannie kremować swoje ciało. Będę przy Tobie nawet jak po raz kolejny powiesz, żebym Cię nie wyzywała, chociaż zawsze robiłaś to, ale jesteś przed ciężkimi dniami więc przecież Cię rozumiem. Bo przecież nie chciałaś. Będę mieć połowę pokoju uporządkowanego, ale na drugim końcu będzie cała sterta najpotrzebniejszych rzeczy, na przykład strój kąpielowy w zimę. Codziennie będę powtarzać, że pójdę na rolki. Aż zacznie padać deszcz i się wybiorę. Będę brała codziennie dawkę witamin i piła wodę cytrynową. Ale dzisiaj? Dzisiaj biorę urlop przymusowy i zaraz wrócę do życia.






PS Po dość długiej nieobecności naszej i Waszej, witamy Martę Sitek ponownie! <3