Jak
bardzo mocno bronilibyśmy się przed tą myślą i jak równie silnie chcielibyśmy zatrzymać czas, pora przyznać, że lato
chyli się ku końcowi. I choć kolorowe sukienki jeszcze wiszą w szafie,
choć w planach mamy ostatnie ognisko ze znajomymi, przychodzi okres jesiennych
celów i akademickich planów. Okres nowych wyzwań.
Aby
jeszcze chwilę nacieszyć się okresem przedjesiennym, schować do pudełka wspomnień
jeszcze kilka zdjęć, razem z moją serdeczną znajomą wybrałyśmy się do
Zakopanego.
Gdy
byłam mała, największa przyjemność sprawiały mi podróże nad morzem. Kto nie
tęskni za czasami, gdy jedynym problemem było zapadnięcie się budowli z piasku?
Wtedy spędzaliśmy całe dnie taplając się w wodzie (nazwać tego pływaniem byłoby
niemałą przesadą). Pamiętam również, gdy szkolne wycieczki kojarzyły mi się z
monotonią zwiedzenia i mozolnymi opowieściami przewodnika. Każdy wyjazd musiał
mieć swój finał w Mcdonaldzie. Była to
chyba jedyna atrakcja z przebytej drogi. Nie doceniałam uroków miejscowości,
zabytków ani architektury. Wraz mijającymi latami, proporcjonalnie rosła też
ciekawość świata. I docenienie jak w pięknym kraju żyjemy. Cokolwiek byśmy o
nim nie mówili, nasz kraj zasługuje na wielką pochwałę.
Natura
zaszczyciła nas wspaniałymi atrakcjami. Wystarczy ruszyć się z miejsca, uzbroić
się w determinacje i można zwiedzać miejscowe atrakcje, czasem wyszukiwać tych
nieznanych, chodzić własnymi ścieżkami.
Nad
morze pewnie jeszcze nieraz wrócę, aby zbudować arcydzieło z piasku, ale
obecnie wybieram zwiedzanie pobliskich miejscowości i dlatego padła kolei na
góry.
Wybrałyśmy
się na Morskie Oko, przebywszy 9 km w jedną stronę, cieszyłyśmy się
nieskazitelnie czystym jeziorem, którego autorką jest sama matka natura. Aż wstyd
pomyśleć jak wyglądają polskie wody w które ingerują ludzie. Droga do celu męcząca, aczkolwiek wystarczą dobre chęci, by nie dać się skusić na podróż
dorożką!
Rozmawiając
z mieszkańcami Zakopanego, dowiedziałyśmy się, że przez całe wakacje nie przestawało padać. Tymbardziej cieszymy
się, że natrafiłyśmy na tak udaną pogodę. Pomijam fakt, że nie przydała mi się
żadna kurtka ani żaden polar z walizki. Wełniane skarpety też nie pochwaliły
się swoją jakością.
Na
szczęście w góry można udać się nie tylko w bikini, miłośnicy jesiennych
spacerów czy zimowych sportów z powodzeniem mogą wybrać się w przerwie
akademickiego szału.
Bo
choć głowę zajmuje nam zdobycie ostatnich wpisów, logowanie na przedmioty,
rejestracje do grup, wpisywanie kalendarium zajęć - warto wzbogacać się nie
tylko o nowe zeszyty do kolekcji, ale przede wszystim, w tym pędzie zatrzymać się i gromadzić
wspomnienia z magicznych wycieczek, co nie zawsze musi się równać ze słońcem w
Hiszpanii i pięciogwiazdkowym hotelem. Czasem wystarczy grzane wino i widok z
drewnianego domku na polskie szczyty.
To
się nagadałam... Taka jestem patriotka! Hej!
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Martyna.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz