wtorek, 9 września 2014

Horror story

Ilość popcornu w opakowaniu nie zmalała, chipsy nawet nietknięte. Za to koc - to już nigdy nie będzie ten sam koc co kiedyś... To koc obrońca, koc zapewniający bezpieczeństwo przed paskudnym widokiem krwawiących pół-postaci. Koc dzięki, króremu nie zobaczyliśmy połowy scen, a przecież tak uwielbiamy horrory... Nevermind i pozdrowienia dla koca.
Film się skończył, wszyscy cali. Awaryjny telefon do mamy czy jeszcze żyje, wiadomość do przyjaciela w celu odwrócenia uwagi od tajemniczych cieni na ścienie. 3:00 wybiła. Pora spać. Spacer do toalety, ale, ale... nie zapomnijmy o zaświeceniu światła wszędzie gdzie to tylko możliwe. Plus szybka instalacja aplikacji z latarką w telefonie. A co tam, niech sąsiedzi pomyślą, że dobre imprezy w tym domu się organizuje! Lekki spacer przerodził się w walkę z potworami, w ucieczkę przed dziwnym stukaniem filiżanek w kuchni... Dobrze wiedzieć, że się ma chociaż filiżanki. Wygraliśmy życie, internet, honor. Szklanka wody na noc nikogo jeszcze nie zabiła, ale te dźwięki?! Kto tu jest?! Odezwij się, bo nie ręcze za siebie!


No może bez takich, bo sąsiedzi uwierzą w domiemaną impreze i rzuci się do drzwi ten palant z pod trójki, który tylko czeka na darmowe trunki. Kultura, proszę państwa, kultura. Kładziemy się. Rączki na kołderkę, grzecznie, modlitwa, podziękowania za przeżyty dzień. Wybiła 4:00. Liczymy barany, kotki, pieski... Wspomagamy się kocem, jednym, drugim, trzecim. Przyrzekamy, że tej wody wcale nasz organizm nie potrzebuje ("hasztak" wielbłąd). Wiadomo, czym to grozi - wyjściem z łóżka, a tam, a tam... czyha na nas olbrzymia, potworna, przerażająca, mroczna... WYOBRAŹNIA! Teraz czas na klasyczne postanowienie - więcej grzechów nie pamiętam, więcej horrorów nie obejrzę! Poznajesz? A może jesteś typem: e, co to taki horror, słabe, płytkie, wystawię ocenę 0 na filmwebie.

Z tym może i bym się zgodziła, bo moi mili, kochani, filmweb w swojej magicznej 10 najlepszych horrorów posiada niezłą ekipą do imprezowania - wszyscy pełnoletni (Wodzirejem jest "Lśnienie" z 1980 roku, a ostatnim śmiałkiem "Drakula" z 1992 roku) . Zaskoczeni? A gdzie te  wszystkie arcyfantastyczne filmy 3d, które mogliśmy oglądać na równie arcyfantastycznym ekranie w kinie? Producenci z zeszłej dekady, mimo braku wyspecjalizowanego sprzętu i wszystkich innych nowinek XXI wieku, potrafili o wiele trafniej pobudzić naszą wyobraźnie i sprawić, że skakaliśmy na bungee wraz z naszą adrenaliną.


Nie, nie lubię horrorów. Oczywiście, że jestem otwarta na nowe możliwości, horyzonty, cokolwiek.... Ale jeśli ma być to kolejna produkacja z "przypadkową" ciszą 20-sekundową po której na ekran wyskoczy zielony potwór. Albo opowieść zaczynająca się najbardziej wiarygodnym początkiem "historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami" - to lepsze niż fakty autentyczne! A na koniec klasyka gatunku - historia oparta na akcji dziejącej się w strasznym domu w którym z piwnicy wychodzą zamknięte małe stworki. To tak jak z filmami miłosnymi - jedna "Szkoła uczuć" na całe życie wystarczy. Żadnych kopii, jedna Jamie i jeden Landon. A wydaje mi się, że horrory tworzy się na zasadzie wyłącznie wklejania innych nazwisk w napisy końcowe. Żadnej kreatywności, nowych wizji, ciekawych zagadnień. Fabuła stała się małoistotna, przecież ważniejsze są efekty.
I jak typowy hejter na koniec dodam: nie, nie napiszę sama lepszego scenariusza. Skok adrenaliny mam zazwyczaj w godzinach porannych... patrząc w lustro, jak statystyczna kobieta :D


Przyjemnego korzystania z ostatnich dni owianych letnią aurą :)
Martyna.





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz