piątek, 26 września 2014

Wrocław

Nie zgadzam się na jesienną aurę! Nie zgadzam się na kurtki, czapki, rękawiczki! Nie zgadzam się na chłodne wieczory! Nie zgadzam się na notoryczny brak słońca! Lato, no weź, no wróć! No dobrze, to chociaż na zdjęciach... :) Przemierzając świat, nie możemy doczekać się kolejnych przebłysków wysokiej temperatury uniemożliwiającej swobodne poruszanie się! A poniżej fotorelacja z Wrocławia, czyli ciąg dalszy historii z naszymi mordkami. Najpiękniejszymi. Heheszki.














Więcej na:
http://instagram.com/ironicznaa
http://photoblog.pl/czilalt


Miłego weekendu!





wtorek, 23 września 2014

Dlaczego kochamy horrory?


Polemika: http://followmm.blogspot.com/2014/09/horror-story.html

Dlaczego ludzie skaczą na bungee? Dlaczego robią tatuaże na całym ciele, myśląc tylko o tym co jest tu i teraz? Dlaczego faktury za telefon płacimy w ostatniej chwili? Dlaczego podczas promocji, szukamy wszystkiego co nam potrzeba w ciągu jej ostatniej godziny?

Dreszczyk emocji, podekscytowanie, adrenalina to uczucia, które napędzają nas do życia i podejmowania nowych wyzwań. Nie myśląc o tym, co się może stać- działamy albo stoimy sparaliżowani strachem w miejscu. Nic się samo nie dzieje, więc zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, robimy to co uważamy za słuszne.  Podczas gdy zegar na ścianie- daje nam swoim dźwiękiem, wyraźnie i nieco nachalnie znać, że czas ucieka. Nie poddajemy się, szukamy, w końcu coś wybierzemy. To już widziałam, o tym też coś wiem. Spokojnie- mówię, biorąc głęboki wdech. W końcu coś wybiorę. JEST- OTO ON.

Jedyny, niepowtarzalny, wyjątkowy.. nowy HORROR ;) Tematyka w sumie już dość znana. Opuszczony dom, ciemny las. Dziwne istoty, które czają się na nas, gdzieś pomiędzy liśćmi wielkiego drzewa. Niezrozumiałe zachowania starego domu, zamykające się okna, otwierające się samoistnie drzwi, ciche odgłosy kroków na korytarzu, tuż obok naszego pokoju. Jeszcze lepiej, gdy w filmie jest jakiś morderca. Fontanna krwi, wielki tasak z zakrwawioną końcówką, zwisający z ramienia głównego bohatera. Niewinna rzeź na ekranie, na wiele tygodni może pozostać w naszej pamięci.

Teraz chciałam wkleić jakiś ładny obraz. Dla eksperymentu, wpiszcie sobie w google: horror, a wyskoczy tyle ładnie patrząc na was twarzy, że ja sama nie wiedziałam, którą wybrać :) Do rzeczy.

Wczoraj wybrałam się do kina na film: ZANIM ZASNĘ. Gatunkowo to dramat, thriller. Momentami miał w sobie elementu owego horroru. Obsada bardzo dobra, na czele z Nicole Kidman. Moja ocena to 3.5. Film opowiada o kobiecie, która cierpi na amnezję, która spowodowana wypadkiem, wyraźnie zmienia życie Christine. Każdego dnia, budzi się rano, nie wiedząc kim jest i gdzie przebywa. Codziennie, jej troskliwy mąż Ben tłumaczy jej co się tak naprawdę stało. Ale czy na pewno? Słowa: "My name is Christina Lucas" "Adam" i "Ben" wymienione są w tym filmie ze 100 razy. Całość, przyjemna. Typowy dreszczowiec. Jednak, po obejrzeniu wielu dobrych i słabszych filmów w kinie, od tego oczekiwałam czegoś więcej. Zwrot akacji jest, zaskoczenie widzów również, więc to z całą pewnością wędruje na korzyść producenta.



W kolejnych dniach na blogu pojawi się porównanie pewnej książki z filmem. Ciekawi? Zachęcamy do obserwowania naszego bloga! Mad.




poniedziałek, 22 września 2014

Zakopane

Jak bardzo mocno bronilibyśmy się przed tą myślą i jak równie silnie chcielibyśmy zatrzymać czas, pora przyznać, że lato chyli się ku końcowi. I choć kolorowe sukienki jeszcze wiszą w szafie, choć w planach mamy ostatnie ognisko ze znajomymi, przychodzi okres jesiennych celów i akademickich planów. Okres nowych wyzwań.
Aby jeszcze chwilę nacieszyć się okresem przedjesiennym, schować do pudełka wspomnień jeszcze kilka zdjęć, razem z moją serdeczną znajomą wybrałyśmy się do Zakopanego.
Gdy byłam mała, największa przyjemność sprawiały mi podróże nad morzem. Kto nie tęskni za czasami, gdy jedynym problemem było zapadnięcie się budowli z piasku? Wtedy spędzaliśmy całe dnie taplając się w wodzie (nazwać tego pływaniem byłoby niemałą przesadą). Pamiętam również, gdy szkolne wycieczki kojarzyły mi się z monotonią zwiedzenia i mozolnymi opowieściami przewodnika. Każdy wyjazd musiał mieć swój finał  w Mcdonaldzie. Była to chyba jedyna atrakcja z przebytej drogi. Nie doceniałam uroków miejscowości, zabytków ani architektury. Wraz mijającymi latami, proporcjonalnie rosła też ciekawość świata. I docenienie jak w pięknym kraju żyjemy. Cokolwiek byśmy o nim nie mówili, nasz kraj zasługuje na wielką pochwałę.
Natura zaszczyciła nas wspaniałymi atrakcjami. Wystarczy ruszyć się z miejsca, uzbroić się w determinacje i można zwiedzać miejscowe atrakcje, czasem wyszukiwać tych nieznanych, chodzić własnymi ścieżkami.
Nad morze pewnie jeszcze nieraz wrócę, aby zbudować arcydzieło z piasku, ale obecnie wybieram zwiedzanie pobliskich miejscowości i dlatego padła kolei na góry.
Wybrałyśmy się na Morskie Oko, przebywszy 9 km w jedną stronę, cieszyłyśmy się nieskazitelnie czystym jeziorem, którego autorką jest sama matka natura. Aż wstyd pomyśleć jak wyglądają polskie wody w które ingerują ludzie. Droga do celu męcząca, aczkolwiek wystarczą dobre chęci, by nie dać się skusić na podróż dorożką!
Rozmawiając z mieszkańcami Zakopanego, dowiedziałyśmy się, że  przez całe wakacje nie przestawało padać. Tymbardziej cieszymy się, że natrafiłyśmy na tak udaną pogodę. Pomijam fakt, że nie przydała mi się żadna kurtka ani żaden polar z walizki. Wełniane skarpety też nie pochwaliły się swoją jakością.
Na szczęście w góry można udać się nie tylko w bikini, miłośnicy jesiennych spacerów czy zimowych sportów z powodzeniem mogą wybrać się w przerwie akademickiego szału.
Bo choć głowę zajmuje nam zdobycie ostatnich wpisów, logowanie na przedmioty, rejestracje do grup, wpisywanie kalendarium zajęć - warto wzbogacać się nie tylko o nowe zeszyty do kolekcji, ale przede wszystim, w tym pędzie zatrzymać się i gromadzić wspomnienia z magicznych wycieczek, co nie zawsze musi się równać ze słońcem w Hiszpanii i pięciogwiazdkowym hotelem. Czasem wystarczy grzane wino i widok z drewnianego domku na polskie szczyty.
To się nagadałam... Taka jestem patriotka! Hej!

(kliknij, aby powiększyć)














Martyna.






wtorek, 9 września 2014

Horror story

Ilość popcornu w opakowaniu nie zmalała, chipsy nawet nietknięte. Za to koc - to już nigdy nie będzie ten sam koc co kiedyś... To koc obrońca, koc zapewniający bezpieczeństwo przed paskudnym widokiem krwawiących pół-postaci. Koc dzięki, króremu nie zobaczyliśmy połowy scen, a przecież tak uwielbiamy horrory... Nevermind i pozdrowienia dla koca.
Film się skończył, wszyscy cali. Awaryjny telefon do mamy czy jeszcze żyje, wiadomość do przyjaciela w celu odwrócenia uwagi od tajemniczych cieni na ścienie. 3:00 wybiła. Pora spać. Spacer do toalety, ale, ale... nie zapomnijmy o zaświeceniu światła wszędzie gdzie to tylko możliwe. Plus szybka instalacja aplikacji z latarką w telefonie. A co tam, niech sąsiedzi pomyślą, że dobre imprezy w tym domu się organizuje! Lekki spacer przerodził się w walkę z potworami, w ucieczkę przed dziwnym stukaniem filiżanek w kuchni... Dobrze wiedzieć, że się ma chociaż filiżanki. Wygraliśmy życie, internet, honor. Szklanka wody na noc nikogo jeszcze nie zabiła, ale te dźwięki?! Kto tu jest?! Odezwij się, bo nie ręcze za siebie!


No może bez takich, bo sąsiedzi uwierzą w domiemaną impreze i rzuci się do drzwi ten palant z pod trójki, który tylko czeka na darmowe trunki. Kultura, proszę państwa, kultura. Kładziemy się. Rączki na kołderkę, grzecznie, modlitwa, podziękowania za przeżyty dzień. Wybiła 4:00. Liczymy barany, kotki, pieski... Wspomagamy się kocem, jednym, drugim, trzecim. Przyrzekamy, że tej wody wcale nasz organizm nie potrzebuje ("hasztak" wielbłąd). Wiadomo, czym to grozi - wyjściem z łóżka, a tam, a tam... czyha na nas olbrzymia, potworna, przerażająca, mroczna... WYOBRAŹNIA! Teraz czas na klasyczne postanowienie - więcej grzechów nie pamiętam, więcej horrorów nie obejrzę! Poznajesz? A może jesteś typem: e, co to taki horror, słabe, płytkie, wystawię ocenę 0 na filmwebie.

Z tym może i bym się zgodziła, bo moi mili, kochani, filmweb w swojej magicznej 10 najlepszych horrorów posiada niezłą ekipą do imprezowania - wszyscy pełnoletni (Wodzirejem jest "Lśnienie" z 1980 roku, a ostatnim śmiałkiem "Drakula" z 1992 roku) . Zaskoczeni? A gdzie te  wszystkie arcyfantastyczne filmy 3d, które mogliśmy oglądać na równie arcyfantastycznym ekranie w kinie? Producenci z zeszłej dekady, mimo braku wyspecjalizowanego sprzętu i wszystkich innych nowinek XXI wieku, potrafili o wiele trafniej pobudzić naszą wyobraźnie i sprawić, że skakaliśmy na bungee wraz z naszą adrenaliną.


Nie, nie lubię horrorów. Oczywiście, że jestem otwarta na nowe możliwości, horyzonty, cokolwiek.... Ale jeśli ma być to kolejna produkacja z "przypadkową" ciszą 20-sekundową po której na ekran wyskoczy zielony potwór. Albo opowieść zaczynająca się najbardziej wiarygodnym początkiem "historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami" - to lepsze niż fakty autentyczne! A na koniec klasyka gatunku - historia oparta na akcji dziejącej się w strasznym domu w którym z piwnicy wychodzą zamknięte małe stworki. To tak jak z filmami miłosnymi - jedna "Szkoła uczuć" na całe życie wystarczy. Żadnych kopii, jedna Jamie i jeden Landon. A wydaje mi się, że horrory tworzy się na zasadzie wyłącznie wklejania innych nazwisk w napisy końcowe. Żadnej kreatywności, nowych wizji, ciekawych zagadnień. Fabuła stała się małoistotna, przecież ważniejsze są efekty.
I jak typowy hejter na koniec dodam: nie, nie napiszę sama lepszego scenariusza. Skok adrenaliny mam zazwyczaj w godzinach porannych... patrząc w lustro, jak statystyczna kobieta :D


Przyjemnego korzystania z ostatnich dni owianych letnią aurą :)
Martyna.





czwartek, 4 września 2014

Być, nie mieć

Emoc­je, kap­ry­sy i kłam­stwa, fas­cy­nac­ja i gra. Uczu­cia i ich brak... Da­ry, których nie wol­no przyjąć... Kłam­stwo i praw­da. Czym jest praw­da? Zap­rzecze­niem kłam­stwa? Czy stwier­dze­niem fak­tu? A jeżeli fakt jest kłam­stwem, czym jest wówczas praw­da? Kto jest pełen uczuć, które nim tar­gają, a kto pustą sko­rupą zim­ne­go cze­repu? Kto? Co jest prawdą? Czym jest prawda? ~ Andrzej Sapkowski
Gdy utracisz coś najcenniejszego w życiu, odczuwasz pustkę. Gdy ktoś krzywdzi Twoich bliskich, odczuwasz nienawiść. Gdy słyszysz o tragediach dziejących się tuż obok Ciebie, prawdopodobnie płaczesz. Częściej odczuwasz ból, smutek i przygnębienie. Ile byś dał aby tego nie przeżywać? Ile byś dała, aby przejść przez życie bez emocji? Ile byś dał, aby nie być oceniany przez to w co wierzysz, jaki masz kolor skóry czy skąd pochodzisz? Zapewne oddałbyś wszystko, prawda? A co jeśli wraz z tym musiałbyś się pogodzić z utratą miłości, nadziei, szczęścia, przyjaźni? Gdybyśmy nie odczuwali różnic między sobą? Co stałoby się jeśli wszyscy bylibyśmy jednolici? 



Na te pytania próbuje odpowiedzieć Philip Noyce. Twórca filmu "Dawca pamięci", opartego na bestsellerze z 1993 roku o tym samym tytule. Film przedstawia historie społeczeństwa, które zostało pozbawione jakichkolwiek wspomnień. Nie pamiętają okrutnych obrazów z wojny, nie znają smaku straty, nie odczuwają bólu. Nie płaczą, nie kłocą się, nie są zazdrośni, pełni nienawiści i zawiści. Wszystko za sprawą codziennej dawki leku. Utopia? Możliwe. Gdyby nie fakt, że nie poznali zmysłów, namiętności, pasji, pragnień. Nie byli ciekawi świata, nie podejmowali decyzji, nie rozwijali się, a co najważniejsze nie poznali najważniejszego - jakie to uczucie kochać i być kochanym. Poza jednym chłopakiem, który widział więcej i dzięki temu został wybrany na następce Dawcy Pamięci. Dowiedział się, że wszystko w co wierzył było klamstwem. Czy jest gotowy, aby poznać prawdę?



Tajemnica jaką odkrył była słodko-gorzka. Poza bólem, złem i nienawiścią ludzką, mógł zaznajomić się z pięknem natury, szeroką barwą przeżyć i kolorem życia. Zrozumiał, że tuż obok dobra kroczy zło. Zrozumiał, że warto cierpieć, popełniać błędy, wyróżniać się w tłumie, tracić, walczyć oraz odzyskiwać i doceniać. Warto, aby żyć, nie egzystować. Wbrew zasadom, w euforii pragnął przekazać nabyte umiejętności swoim przyjaciołom. Pragnął, aby żyli na 100%, tak jak mógł on. Jedynym sposobem, aby to uczynić, była daleka podróż w nieznane, podróż do przekroczenia granicy poznania.



W świecie, w którym okazywanie radości jest traktowane jak obłąkanie. W świecie, gdzie okazywanie uczuć jest niedozwolone. W świecie, gdzie szczery płacz zastępuje udawany uśmiech. W świecie, gdzie ból oznacza słabość. W świecie, gdzie nie zna się głodu, straty, lęków - gdzie nie pozna się tego wszystkiego, co czyni nas ludźmi i sprawia, że żyjemy... Czy chciałabyś/chciałbyś w nim żyć?

/

Film pełen wzruszeń, emocji i refleksji. Nieco zakrótki jak na tak poruszająca opowieść. Zostawiający znak zapytania, co by było gdyby... Ale może to plus? Niech każdy zamykając oczy sam odpowie sobie na pytanie w jakim świecie chciałby być. Być, nie mieć. Daj się ponieść emocjom.



Martyna.