środa, 5 marca 2014

Tuczące szczęście?


Jedyną wartością, która odróżnia jednego od drugiego – kluczem przenoszącym jednych w kierunku ich dążeń, gdy drudzy grzęzną w bagnie przeciętności – nie jest talent, wykształcenie lub błyskotliwość intelektualna; jest nim samodyscyplina. Z samodyscypliną wszystkie rzeczy są możliwe. Bez niej nawet najprostszy cel wydaje się nieosiągalnym marzeniem. ~ Teodor Roosevelt



  Po tegorocznej sesji, mój mózg odmawiał posłuszeństwa na zapoznawanie się z poważniejszymi tematami, skutkiem tego do moich rąk trafiły magazyny dla pań typu "Twój styl" oraz "Pani".
Mnóstwo poradników dało mi nadzieję, że po lekturze będę mądrzejsza, bardziej rozsądna i odpowiedzialna. Bullshit. Zdaję mi się, że jestem jeszcze bardziej głupsza, a już na pewno zagubiona. Powód?

  Kobiety mogą dowiedzieć się jak poprawić pożycie małżeństwie, panowie jak przeżyć kobiecy czas zwany napięciem przedmiesiączkowym, zwierzęta również znalazłyby coś dla siebie, problem w tym, że nie wiem jak z ich umiejętnością czytania.
Krążąc po wspomnianych już czasopismach, przyszłam do Was z pytaniem: CZY SZCZĘŚCIE TUCZY?
Ktoś bardzo mądry (a nie byłam to ja) zadał pytanie czytelniczkom: czy partner wspiera cię podczas odchudzania? Połowa respondentek zgodnie odpowiedziała: Nie, wręcz przeciwnie! Przed moimi oczami ukazały się kobiety dręczone przez swoich partnerów parówkami, czekoladkami, hamburgerami, piwem i ciastami...
  To one biedne ćwiczą w rytm głosy Chodakowskiej, a partner wyleguje się na kanapie z czterema paczkami ulubionych chipsów! Panie zgodnie stwierdziły, że miłość wręcz utuczyła je, pojawiło się sadełko, ale nie zniknął uśmiech z twarzy. Rozumiem, że miłość nie zmusza nas do zmiany, akceptowane przez partnera takimi jakimi jesteśmy dajemy upust wyobraźni i... silnej woli. Pojawia się pytanie: dla kogo zmieniamy tryb życia? Dla koleżanki, dla nowego ubrania, dla mężczyzny, dla mody? Jeśli nie będziemy czegoś robić zgodnie z naszym ja, to wcześniej czy później siądziemy obok swojego lubego tudzież sama z paczką ulubionych chipsów i nutellą.

  Miłość sprzyja podjadaniu? Bo wybieramy się wspólnie do restauracji czy kina? A gdzie w tym wszystkim asertywność? Przecież będąc z partnerem możemy słodko patrzeć w jego oczka jak zjada kolejną frytkę, a same raczyć się cudownym smakiem sałatki greckiej czy chudej rybki. Można? Wszystko jeśli tylko tego mocno pragniemy.

  Nie oczekujmy, że nasza druga połówka zmieni dla nas swoje nawyki żywieniowe i popędzi z nami na pilates. Popieram, gdy wpierają, gdy nie kuszą słodkościami. Gdy zamiast siedmiu gałek lodów, zaproszą na wyciskany sok marchewkowy czy koktajl owocowy. Popieram, gdy po obfitej uczcie, wybiorą się z nami na przejażdżkę rowerową czy romantyczny spacer. Popieram, gdy będą cierpliwie słuchać o nowych dietach cud czy suplementach. Ale nie popieram, jeśli kobieta będąc wolna stara się dbać o linie wylewając siódme poty, a gdy tylko pojawi się ten wymarzony na białym koniu rzuca wszystkie swoje nawyki, cele i wartości i pędzi w prost bramy McDonald.
  Przede wszystkim, wszystko co robimy w życiu, róbmy dla siebie i nie dajmy sobie wmówić, że szczęście tuczy. Tuczy nasze niezdrowe podejście.
Bądźmy dla siebie jak najlepsze i nie obwiniajmy partnera za tą kolejną parówkę z nutellą... zobaczymy kto będzie świecić brzuszkiem podczas wakacji ;)


  A takie zdrowe smakołyki wykonuję w wolnych chwilach ;)
Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz