piątek, 21 lutego 2014

Inferno

   Długo przymierzałam się do podróży wgłąb włoskich zakątków,
 iż Dan Brown szykuje czytelnikowi niezwykłą, acz niebiezpieczną wycieczkę do zakamarków eurpejskich krain. Amerykański pisarz swój kunszt osiągnął ciężką pracą i jak sam wypowiedział się w jednym z wywiadów  - rok zajmuje mu czas spędzony w archiwum do przygotowania swoich dzieł, zaś kolejny rok napisanie go. Kłaniam się pełna podziwu. Jako dziecko byłam zapaloną pisarką, do dzisiaj zostało mi umiłowanie do tej sztuki, jednakże sama chęć jak widać nie wystarczy - nierzadko potrzeba kilogramów cierpliwości, a przede wszystkim wielu ton ciężkiej pracy i niemałego zaangażowania. Pozwalając sobie na krótką zadumę, przechodzę szybko i niezauważalnie do refleksji na temat "Inferno" - dotychczas ostatniej historii geniusza powieści sensacyjnych. Przed Państwem Dan Brown w całej swojej okazałości, w świetnej formie, w porywającej powieści, która pobudzi wyobraźnie najbardziej zaspałego czytelnika.


   Historia opowiada jak zawsze niebanalne zdarzenia z życia Robert Langdona, który na co dzień jest historykiem, profesorem Uniwersytetu Harvard, specjalistą w dziedzinie ikonografii. "Inferno" to kolejny bestseller zaraz po kultowym już "Kod Leonarda da Vinci" czy "Anioły i Demony", które doczekały się swej ekranizacji. W ostatniej z dotychczasowych mamy przy sobie wehikuł czasu, mianowicie cofamy się do epoki średniowiecza, gdzie w kręgach kulturowych królował niejaki Dante Alighieri.
Każdy kto miał przyjemność skończyć już szkołę średnią, pewnie doskonalę pamięta jak musieliśmy się męczyć z "Boską Komedią"? Z upływem czasu zauważam jak wiele książek w tym czasie zostaje przez nas niedocenionych, porzuconych w kąt, a tylko z powodu tego, że zostały nam narzucone przez złowrogich nauczycieli. Jak dobrze, że po latach dojrzewamy, a wraz z tym budzi się w nas wrażliwość na tego typu dzieła. Dzieła bezapelacyjnie doskonałe. "Boska Komedia" to alegoria ludzkiego życia, krytyka egzystencji ludzkości - ból, zło i śmierć, które spotykają nas na własne życzenia. Ale także oczyszczenie i pokusa, jak i na samym końcu zasłużona błogość, której symbolem jest niebo. Powieść Browna zatytułowana "Inferno" zawiera w sobie przestrogę przed ludzką bezmyślnością - ludzie na ziemi głodują, a mimo tego płodność rośnie. Ludzie nie szanują przyrody, a mimo tego wymagają coraz większej ilości surowców naturalnych. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ich głupota wywiera wpływ na dalsze losy ludzkości i choć sami zapewne tego nie doczekamy, nasi potomkowie mogą nie dożyć lat wspaniałości, ponieważ to my jesteśmy odpowiedzialni za zatrucie świata. Robert Langdon jak zawsze w powieściach Browna zostaje uwikłany w intrygę. Ciekawe, który wykładowca chciałby mieć takie życie poza studenckie? Może wtedy mniej narzekaliby na swoich uczniów ;)



   Powieść zawiera niesamowity wachlarz sztuki. Każde z włoskich miejsc mamy idealnie zobrazowany. Podobno włoscy przewodnicy nawet organizują wycieczki śladami powieści amerykańskiego pisarza.
Robertowi towarzyszy przepiękna lekarka Sienna, która pomaga mu w ocaleniu swojego życia jak i rozwiązaniu zagadki: czego tak naprawdę wszyscy chcą od słynnego Ikonografa? Przemierzając wąskie ulice w sercu Włoch, Robert dowiaduje się, że to o co walczą w swojej gonitwie to nie tylko jego indywidualne życie, a losy całej ludzkości, bowiem pewien szalony naukowiec stworzył truciznę, by zgładzić świat. Świat przepełniony pazernością o ciągłe dobra materialne, świat ludzi nie zauważających zbliżającej się zagłady. Świat ludzi, których cechuje destrukcja. W cała sprawę również zamieszana jest Światowa Organizacja Zdrowia, której członkowie dowiedziwaszy się o zamiarach szalonego naukowca, próbują zniweczyć jego plany. Pojawia się również motyw Konsorcjum - organizacja, które w sprawny sposób pozwala wpływowym ludziom dokonywać rzeczy niemożliwych, jak i również umożliwia pozorne zniknięcie na nieokreślony czas. Potęga obu tych organizacji jest ogromna, a batalia którą miedzy sobą toczą, przeradza się w zaskakujący twór.
  Nie pisałam scenariusza, ani książki, aby streszczać Wam całą listę zdarzeń, acz jest ona niesamowicie wciągająca. Nie jeden przystanek ominęłam, zaczytawszy się w kolejne rozdziały. Cóż, ruch to zdrowia, spacer do domu zawsze mile widziany ;)




  Dan Brown poruszył istotny problem z serii społeczno-ekologicznych. Nasz umysł ma nieograniczone możliwości by czynić dobro, jednakże w swoich działaniach zmierzamy nieuchronnie do unicestwienia. Sami, na własne żądanie.
W krajach trzeciego świata ludzie nie są do końca uspołecznieni, nie wiedzą, a raczej boją się antykoncepcji, dzieci rodzą się w niemożliwym tempie, a my zamiast uświadamiać ich o zaistniałych problemach, wolimy przypatrywać się bezczynnie. Postępujący wyż demograficzny sprawia, że na ziemi zaczyna brakować miejsca dla nas samych. Tempo jest nieprzerwalnie destrukcyjne i pojawia się pytania: dlaczego mamy zabronić aborcji, dlaczego nie możemy od górnie zahamować ludzkiej płodności? Naukowiec z powieści Dana Browna nie zamierza jak inni bezczynnie przypatrywać się zbliżającej się klęsce. Uważa, że kiedyś ludzie radzili sobie z przeludnieniem w prosty sposób - były wojny, zagłady, a nawet i Dżuma, zwana potocznie Czarną Śmiercią. Naukowiec uważa się za geniusza iż wymyślił lekarstwo, "przepis na sukces", by uratować świat. Jego przekonania zawierają w sobie również pojęcie "nadludzi" - przetrwają tylko najbardziej tego warci, najsilniejsi, ponieważ tak jak podczas Czarnej Śmierci tak i nas czeka czystka.
Filozofia, którą stworzył pozwala mu się czuć jak "Nowy Bóg", ponieważ to on naprawi wszystko to, co w nas zepsute... "Nowy Bóg" oddał swoje życie w imię wyższych wartości, czy uda mu się dopełnić swego ostatniego życzenia i stworzyć nową Dżumę, czy główny bohater jest wstanie ocalić ludzkość?

  Książka zaskakiwała mnie z każdą chwilą, nie spodziewałam się takich zwrotów akcji, a przede wszystkim takiej finalizacji wątków. Gorąco polecam i sama zabieram się za poprzednie dzieła Browna. No, bo kto powiedział, że nie można zaczynać od końca? ;)


Miłego weekendu, Kochani!
Martyna.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz